Ludzie nawet skłonni były dać mu wikt i opierunek, ale bunt podniosły koty (w liczbie dwóch), które uznały, że dom jest już wystarczająco zakocony


Pani domu przerażona chłodami, deszczami i kondycją fizyczną swoich kotulców (przeziębienie) usiłowała sama znaleźć dom kocurkowi.
Ale sukcesów nie było

Sytuacja robiła się coraz poważniejsza, pocztą pantoflową pani dostała namiar na mnie a ja przejęłam malucha.
Lolek (bo tak go nazwałam) ma jakieś 4 miesiące.
Jest pogodnym kocurkiem z dużym apetytem i wielką potrzebą zabawy.
Zaczepia pozostałe koty.
Tercja jak zwykle syczy, prycha i wali łapą, z czego Lolek niewiele sobie robi. Teraz na znak dezaprobaty znowu sypia na bocianim gnieździe (tam maluch nie wejdzie).
Tymek spogląda zaskoczony, gdy Lolek rzuca się na jego ogon, najwyraźniej zapomniał, jak to jest z kociakami

Byłam u weta, kociak jest zdrowy, trochę kichał, więc dostaje scanomune i został odrobaczony.
Parę zdjęć przystojniaka:




Mam nadzieję, że wkrótce się znajdzie domek dla takiego pięknego kocurka (kumpel stwierdził, ze Lolek na bródkę jak muszkieter
