kocia niezależność - na ile można sobie pozwolić

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Pon lis 13, 2006 14:08

Amica w ciągu tego roku wyadoptowałam ok. 10 małych kotków (byłam domem tymczasowym) pewna starsza pani rozmnażała kotki na swojej posesji załatwiłam talony i kotki są już wysterylizowane. I to nie jest tak że nie powinno się brać małych kotków. Żaden z tych które miałam w domu nie miał takiego charakteru. Niestety z tego co widzę już taki będzie.
ps. nie zamierzam go nigdzie oddawać bo wiem ze ktoś mógłby go oddać dalej bo nie spełniłby jego oczekiwań tak jak nie spełnił moich.
Może po sterylce będzie bardziej spokojny. ale to już nie ma znaczenia bo jest doskonałym kumplem mojego psa. A ja sobie popatrzeę na niego z odległości i od czasu do czasu (przy jego protestach) wycaluję i puszczę.
Nie jest tak że go nie lubię bo nie można nie lubić zwierząt, ja poprostu nie mam go dla siebie i to cały mój ból.
A nad kolejnym kotem się zastanawiam tyle tylko że utrzymanie kosztuje. Jak się uporam z moimi pieniążkami to sobie znów wezmę forumowego kociaka.
pozdrawiam kociarzy dorota boss izydor
dkalczyn

dkalczyn

 
Posty: 59
Od: Śro wrz 20, 2006 16:04
Lokalizacja: warszawa

Post » Pon lis 13, 2006 20:33

Jak na osobe przez ktorej dom przewinelo sie 10 kociakow, masz wyjatkow malo cierpliwosci do nich i jakos slabo je wyczuwasz. Takie mam wnioski po przeczytaniu tegoz watku.
Twoje metody wychowawcze niestety nie przypadly mi do gustu.
Obrazek

Pirackie czarne Trio: Brucek (2001-2015), Hrupka (2001-2016), Rysio (2002-2018)
Wiórka (2016-2018)
Neska (2018–2023)
Pirat-PirKa (2017-2025)

Anja

Avatar użytkownika
 
Posty: 25609
Od: Śro lis 06, 2002 9:01
Lokalizacja: Warszawa Dolny MoKOTów

Post » Śro lis 15, 2006 1:45

A ja sobie popatrzeę na niego z odległości i od czasu do czasu (przy jego protestach) wycaluję i puszczę.
Nie jest tak że go nie lubię bo nie można nie lubić zwierząt, ja poprostu nie mam go dla siebie i to cały mój ból.


No właśnie
Piszesz też, że po wstaniu rano idziesz, bierzesz go na ręce i przytulasz. A sam do Ciebie nie podejdzie.
Może w tym sęk - daj mu okazję? One bardzo nie lubią, gdy nie daje się im żadnej szansy na inicjatywę...
Np, może zanim dasz mu jeść - bo chyba upomina się o swoją michę?Może zechce się ciut 'podlizać'?
Może poczekaj na taką chwilę, gdy będzie tego od Ciebie potrzebował?
Piszę to, bo mija miesiąc, odkąd mała Kretka jest u mnie w domu.
Jeszcze tydzień, dwa temu mówiłam o niej 'mała dzikuska'.
Co prawda znała mnie już wcześniej, ale... nie zmuszałam jej, skoro nie miała ochoty wysiadywać na kolanach; nie biegałam z głaskami. Dla niej zresztą początkowo byłam potworem, który 'porywał' ją do weterynarza i wmuszał różne świństwa do gęby. I kąpał! I ten potworny lęk przede mną... A strasznie korciło mnie, by wypieścić mały łebek. I wiesz? Gdy już zamieszkała tu, w mieście, nocą - chyba czując się samotna - przychodziła mruczeć prosto do ucha. Ale za dnia, jakby inny kot.
Czekałam. Parę dni temu wreszcie sama wskoczyła mi na kolana. Myslałam że mam halucynacje. Teraz na nich lula.
Miała jeszcze dzikszego brata (on z drugim mieszka na wsi, i notabene głównie przebywają na ramionach właścicielki) który dopiero jak zauważył, że 'frajerskie' rodzeństwo lubi miziać się zimną nocą na ciepłych kolanach, po tygodniu przyglądania się, nieśmiało, ale z własnej nieprzymuszonej woli najpierw troszkę ostrożnie poocierał się, nie widząc żadnych nachalnych reakcji - któregoś dnia - umościł się z nimi również. Ale wcześniej, w przeciwieństwie do wszystkich innych, o żadnym głaskaniu nie było mowy - taki był: trudno oswajalny... jdnak okazało się to wcale nie niemożliwe! tylko wymagało uszanowania jego szanownej dzikiej osoby ;)
Pozdrawiam, może Cię to pocieszy?
Na Ciebie po(sz)czekam.
A moze masKotka?
http://www.schronisko.prv.pl/

kretonia

 
Posty: 28
Od: Czw paź 26, 2006 17:46
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt lis 17, 2006 17:20

dkalczyn pisze:A ja sobie popatrzeę na niego z odległości (...) Nie jest tak że go nie lubię bo nie można nie lubić zwierząt, ja poprostu nie mam go dla siebie i to cały mój ból.


Dorota, w pewnym sensie Cię rozumiem... ale nie możesz mieć małemu za złe, że nie pragnie pieszczot tak bardzo jak Ty.

Pamiętaj, że to ty jesteś dla kota, a nie on dla Ciebie !

Adoptowałaś, chciałaś mu pomóc i chwała Ci za to,
ale nie rozumiem dlaczego, skoro chciałaś kota przytulaśnego, nie wzięłaś starszego milusińskiego pewniaka, lub nawet kocię, ale takie które swoim zachowaniem nie budziło u Ciebie zastrzeżeń.
Piszesz, że przewinęły się przez Twój dom inne milusińskie kocięta, dlaczego żadne z nich nie zostało u Ciebie?
Przypuszczam dlaczego - bo były ... brzydsze...?
Teraz masz pięknotę ale na dystans. Taka cena tego związku.

Napisałam, że Cię rozumiem.
Mam Poldka. Adoptowany jako kociak.
Otoczony miłością, dostatkiem, cierpliwością - nie oswoił się nigdy na tyle żebym mogła o nim powiedzieć miły kot.
Nie można do niego podejść żeby się nie ustawił w pozycji gotowej do ataku lub... zwiał
Kastracja nic nie zmieniła.
To tzw. kot do trzech głasków.
Głaszczesz raz, jest OK, głaszczesz drugi raz - mróży ślepia i kładzie uszy, jeśli pogłaszczesz trzeci raz przywali Ci łapą lub zębami.

Jest mi przykro i... to wszystko.
Szanuję jego nietykalność.
Taka jego natura.
Bardzo go kocham.
Zawsze podziwiałam Go jak pięknie wygląda w plamie słońca na parkiecie,
taka miłość na odległość.
Przychodził do mnie tylko na dobranoc, lekko musnąć, nawet nie mruczeć...

Fiona jest jego przeciwieństwem, kompletnie bez honoru, możesz jej nagadac a ona i tak lezie pod nogi i kręci ósemki. Landrynka i miodzik.

Ale ja do adopcji drugiego kota - takiego do głaskania - dojrzewałam cztery lata od przygarnięcia terrorysty Poldka...

Więc albo go zaakceptuj takiego dzikusa i pogódź się z tym, że pieszczotek nie będzie, albo znajdź mu sprawdzony dom, który miłość do niego niekoniecznie będzie chciał okazywać głaskaniem ...

Majszczur

 
Posty: 1062
Od: Śro mar 29, 2006 13:31
Lokalizacja: Warszawka... po prostu

Post » Pt lis 17, 2006 18:15

Majszczur Dorota zabrała kociaka z ulicy ratując mu życie,był dziki ,brudny i chory i każdy go mijał wielkim łukiem :cry: wzieła w ciemno ,nie wybierając i nie marudząc chciala pomóc i wielkie jej dzięki za to .Niestety Czesio -bo były dwa -okazał sie miziakiem nad miziaki a on odpoczątku był taki paskudnowaty i mało koci .Taki charakter ,możliwe że gdyby trafił do kogoś kto jest z nim 24 na dobe byłaby większa szansa zsocjalizować go ,wydobyć z niego troche ciepełka,ale i tak wierze że z czasem i po kastracji Paskud spuści z tonu :evil:
Obrazek

dorcia44

 
Posty: 43978
Od: Pt maja 19, 2006 20:20
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 11 gości