30 kotów - adopcje realne: koty i pies w nowych domach

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie lis 12, 2006 11:38

To straszne...
Obrazek
ObrazekObrazek

TyMa

 
Posty: 4870
Od: Wto maja 02, 2006 7:58
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Nie lis 12, 2006 23:09

Właścicielka kotów dzis wieczorem znowu trafiła do szpitala.
Jest w złym stanie.

Jutro ok. południa mam jechac i posprzątać.

Rozmawiałam z sąsiadem, p.Kazimierzem, tym który woził ją do szpitala, odwiedzał, a mnie otwierał jej mieszkanie do sprzatania.
On uwaza, ze jest fatalnie, lepiej nie będzie i trzeba szukac kotom domów bo gdy zdazy sie tragedia to jej synowie mogą zrobic z nimi porządek na swój sposób. Nie mówie tu o masowej egzekucji ale np. wywiozą koty na wieś i wypuszczą...

Nie wiem co robic...
Ostatnio edytowano Pon lis 13, 2006 0:39 przez Kasia D., łącznie edytowano 2 razy
www.fundacjafelis.org
na FB: Foondacja Felis
KRS 0000228933 - podaruj nam 1%

Kasia D.

 
Posty: 20244
Od: Sob maja 18, 2002 13:40
Lokalizacja: Lublin i okolice

Post » Pon lis 13, 2006 0:23

Trzeba szukać domków...

Ptasiek

 
Posty: 404
Od: Nie wrz 17, 2006 12:49
Lokalizacja: Katowice (Mysłowice)

Post » Pon lis 13, 2006 1:49

Kasia D. pisze:Wczoraj nikogo nie było do pomocy. Nie wiem czy pies był w ogóle wyprowadzony, czy koty dostały cos do jedzenia...
Ja byłam w Warszawie, Monika we Wrocławiu... Z osób, kótre obdzwoniłam nikt nie chciał pójsc i zobaczyc co tam sie dzieje, kazdy wykręcał sie jak mógł. Smutne to bardzo.
W poniedziałek powinna juz byc tam opiekunka z MOPRu ale te dwa weekendowe dni były nieobsadzone.
Prezes lubelskiego animalsa, gdy prosiłam aby wyslała kogos z aktywnych członków odpowiedziała, ze przeciez każdy ma swoje sprawy...

Płakac się chce.


Czuję się wywołana do odpowiedzi i od razu powiem ,że bardzo jest mi przykro.......
Nie wiem do kogo jeszcze oprócz mnie dzwoniłaś Kasiu w sprawie pójścia do tej kobiety w sobotę ,czy w niedzielę.....Myślę ,że do nikogo (oprócz Pyłki) , gdyż tylko ja i kwiatkowa pomagałyśmy tam sprzątać..
Za każdym razem , gdy poprosiłaś przyjeżdżałam....
Teraz też bym przyjechała pod warunkiem ,że ktoś pojechałby tam ze mną...
Niestety - zadzwoniłam do kwiatkowej i ona nie mogła pojechać .....
Miałam pojechać tam sama ???!!!!!
Do kobiety ,która kompletnie nie kontaktuje , nie wie gdzie mieszka i jak się nazywa , ma ewidentne zaburzenia psychiczne i , która jak sama twierdziłaś usiłowała szukać noża w domu , aby zaatakować Monikę ?!
Kobieta dzień wcześniej wyszła ze szpitala - sama pojechałaś tam wcześniej - żeby się z nią nie spotkać....Sama wiesz ,że ona mogła róznie zareagować na obcego w jej domu , zwłaszcza ,że "zginęło" jej z domu tyle kotów...... Sama piszesz ,że kobieta się awanturuje ,że poginęły je różne rzeczy z domu......Miałam pojechać tam sama na "pierwszy " ogień ?

Byłam gotowa tam pojechać , naprawdę , ale nie sama.......
Chociaż uważam , że w tej sytuacji to w ogóle jechanie tam - nawet w dwie osoby, gdy kobieta jest w domu to jest narażenie się ....
Poza tym rozmawiałam z Tobą prze telefon i powiedziałam Ci ,że dzwoniłam do kwiatkowej i ona naprawdę nie może i sama powiedziałaś ,że sama to absolutnie nie........

Poza tym pisanie ,że nie wiesz czy koty w ogóle coś jadły gdy na lodówce zostało ok.20 puszek z karmą i worek suchego ......

Wiem Kasiu ,że jest Ci bardzo ciężko teraz, że masz to wszystko sama na głowie, że to jest praca ponad siły jednej osoby, ale czuję się skrzywdzona tym postem ......

Podjęłaś się opieki nad tymi kotami , bo czujesz się w obowiązku.....ale powinnaś wymagać pomocy od Ochrony Srodowiska, Animalsów, synów tej kobiety, bo ludzie naprawdę nie mają obowiązku pomagać, robią to z dobrej woli i jeszcze potem "słyszą" , że się wykręcają .......

Opiekunka z MOPRu poszłaby tam raz.......zobaczyłaby i natychmiast wyszła...
Mało kto jest w stanie znieśc ten widok , a przede wszystkim smród......Zbierać rękami odchody z wanny , podłóg, a nawet łóżka i talerzy.....i jednocześnie narażać swoje koty na to ,że przyniesie się do domu cholera wie jaką zarazę....
Robiłam to, wbrew sobie nawet , bo taka była potrzeba...bo chciałam pomóc......

Tiger_

 
Posty: 2062
Od: Czw sie 17, 2006 10:15
Lokalizacja: Lublin

Post » Pon lis 13, 2006 8:02

Tiger, to absolutnie nie było do Ciebie.
Dzwoniłam do znajomych osób z animalsa a znam ich sporo...
www.fundacjafelis.org
na FB: Foondacja Felis
KRS 0000228933 - podaruj nam 1%

Kasia D.

 
Posty: 20244
Od: Sob maja 18, 2002 13:40
Lokalizacja: Lublin i okolice

Post » Pon lis 13, 2006 8:53

Tiger, śledze ten watek od początku i uwazam, że zupełnie niepotrzebnie czujesz sie urazona postem Kasi
Czytajac go zupełnie nie odczułam, ze Kasia pisze o którejkolwiek z dziewczyn lublinianek z Forum :roll:
Dopiero po Twoim poscie zaczęłam sobie zdawac sprawę z tego, że faktycznie jeszcze ktoras z Was mogła podjechac ale z różnych względów nie mogła. I to rozumiem bo nie wiem jak ja bym się zachowała w takiej sytuacji ale nie rozumiem Twojego oburzenia w stosunku do Kasi, która przeciez dzwoniła jeszcze do ludzi spoza Forum ( i to do takich, które nie powinny odmawiać wg. mnie)

Teraz wazna jest każda para rąk, jak nie w ten weekend to w inny, byleby wyrwac koty z tego domu...Kasia sama nie da rady

kameo

 
Posty: 3871
Od: Pt maja 30, 2003 14:22
Lokalizacja: Bydgoszcz/Zakole Dolnej Wisły

Post » Pon lis 13, 2006 10:05

Najświeższe wiadomosci:
Pani wczoraj wieczorem , ok. 22-giej została odwieziona karetką do domu. Nie wiem co robili jej w szpitalu ale skoro stwierdzili, ze może wracać...

Dzis rano zadzwonił do mnie z tą informacją p. Kazimierz. O godz,. 8.30 bylismy oboje w Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie, w rejonie opiekuńczym najbliższym tej pani.
Kierowniczka, z która rozmawiałam wczesniej kilka razy oczywiscie znala sprawe i o godz. 10-tej miała tam pójsc razem z opiekunka przydzieloną tej kobiecie oraz p. Kazimierzem. Z jego relacji sytuacja jest koszmarna: Kobieta nie moze chodzic, wiec chodzi na kolanach. Żwirek kazała sąsiadce wyrzucić więc kuwety znów są gołe a koty załatwiają sie na podłogę. Ona po tym wszytskim chodzi na czworaka....
P. Kazimierz zaproponował aby ją umiescic na 2-3 m-e w domu opieki, koty "wyprowadzic" ( nie sprecyzował co to znaczy...) a on zajmie sie remontem kuchni i 1 pokoju aby ta kobieta mogła w miare normalnie mieszkać.
Musze teraz pilnowac sprawy bo, mimo iz uważam go za dobrego człwoieka, to nie dam głowy czy nie jest w stanie pozbyc sie kotów otwierając im, np. drzwi ...
Synowie tej kobiety , w rozmowie z kierowniczką MOPR kategorycznie odcięli sie od wszelkiej ingerencji i pomocy matce. Ot, czekają az umrze a oni wtedy sprzedadzą mieszkanie, koty wywalą i po kłopocie...

Teraz czekam na telefon po rekonesansie MOPRu.
Ja zadeklarowałam pomoc w STOPNIOWYM wyadoptowywaniu kotów. Moge tam jeździc i sprzatać, karmić, wozic do weta pod warunkiem ze tej kobiety tam nie będzie. Nie wiem, co prawda skąd na to wezmę środki ale nie mozna tych stworzeń tak zostawić...
www.fundacjafelis.org
na FB: Foondacja Felis
KRS 0000228933 - podaruj nam 1%

Kasia D.

 
Posty: 20244
Od: Sob maja 18, 2002 13:40
Lokalizacja: Lublin i okolice

Post » Pon lis 13, 2006 11:41

Juz wszytsko wiadomo:

Po obejrzeniu mieszkania, kotów i samej chorej kierowniczka z MOPR wróciła wstrząsnięta do biura i zadzwoniła do szpitala aby te kobietę zabrano i ptzretrzymano tam z przyczyn społecznych jeszcze jakis czas. Ona w sama zacznie starania o umieszczenie chorej w domu opieki społecznej NA STAŁE bez jej zgody ( droga legislacyjna... pewnie długo ale skutecznie)

Nie wiem co dalej z kotami.
Jeśli kobieta będzie na stałe do DOS to jej synowie zrobioą z kotami "porządek'.
Ja u siebie nie mam miejsca aby wziąć az tyl. Jeszcze 3-5 moze bym zmieściła... jesli dokupie klatkę do piwnicy...

Na razie jade tam posprzątać. Musze kupić żwirek bo wszystko wyrzucone... Nie wiem jak to wniose na 3 piętro bo to przeciez nie 10 ani 20 kg tylko dużo dużo więcej...
www.fundacjafelis.org
na FB: Foondacja Felis
KRS 0000228933 - podaruj nam 1%

Kasia D.

 
Posty: 20244
Od: Sob maja 18, 2002 13:40
Lokalizacja: Lublin i okolice

Post » Pon lis 13, 2006 11:42

Ej................ :)
Ja nie napisałam ,że jestem oburzona , tylko , że jest mi przykro , bo w poście było wyraźnie napisane , że "z osób, które obdzwoniłam każdy wykręcał się jak mógł"
A ja się nie wykręcałam tylko po prostu się bałam ..........

Dla mnie to ,że ta kobieta kolejny raz wróciła do domu w takim stanie fizycznym i psychicznym , zupełnie nie nadająca się do normalnego funkcjonowania nadaje się do mediów........
POwinno się zrobić koło dupy lekarzowi ,który ją wypisuje w takim stanie.......
Ostatnio edytowano Pon lis 13, 2006 11:53 przez Tiger_, łącznie edytowano 1 raz

Tiger_

 
Posty: 2062
Od: Czw sie 17, 2006 10:15
Lokalizacja: Lublin

Post » Pon lis 13, 2006 11:51

Razem pisałysmy z Kasią....

Teraz pozostaje problem kotów...........
I to PROBLEM prze duże "P"......... :cry:

Biorąc pod uwagę ,że najprawdopodobniej wszystkie mają białaczkę , która jest zakaźna, to one mają małe szanse na dom......Bo skąd wziąc tyle domków bez zwierząt, na cito?!
Jeżeli kobieta zostanie umieszczona w DOS na stałe , a stanie się tak na pewno , to synowie natychmiast pozbędą się kotów..
A jak ?
Pewnie wypuszczą je po prostu...........
A one ........będą umierać - chtre i głodne i wycieńczone chorobami......a jaszcze na dodadtek takie chore będą się rozmnażać........

Boże mój kochany co tu robić? :cry: :cry: :cry:

Tiger_

 
Posty: 2062
Od: Czw sie 17, 2006 10:15
Lokalizacja: Lublin

Post » Pon lis 13, 2006 13:54

Moze znalazyby sie jakies fundacje/azyle/schroniska (no nie wiem :(), ktore zabralaby koty? Nie mowie ,ze wszystkie...ale tak po 5, po kilka kotow. Gdyby sie 3 fundacje czy azyle zdecydowaly to juz cos.
Zanim koty trafiliby do tych miejsc moznaby juz im zaklepac wirtualnych opiekunow (ja moge zadeklarowac opieke nad 1-2 kotami ale dopiero og grudnia) tak zeby finansowo chociaz sprawa nie byla duzy obciazeniem...

No nie wiem, przepraszam jesli glupi pomysl ale tak mi przyszlo do glowy :(

Sporty

 
Posty: 1373
Od: Czw paź 20, 2005 8:06
Lokalizacja: Mikołów

Post » Pon lis 13, 2006 16:49

Wrócilam ze sprzątania...
Zajęło mi to ponad 3 godziny poniewaz to co tam zastałam umyka wszelkim kryteriom...

Z kuwet zostawione były tylko 2 i jakies 2 małe miseczki.
Zwirek wywalony do smietnika a częsciowo do sedesu ( zapchał sie na amen) Ok. 10 kuwet z resztkami żwirku i odchodów wrzucone byle jak do wanny i nieco zalane wodą...
Wyrzucone gazety spod kuwet, puszki kocie porozrzucane po calym mieszkaniu po podłodze, , żadnego jedzenia ani miski z wodą...na środku dużego pokoju, między śmieciami i kupami kocimi - brudny garnek z zaschnietą na dnie resztką ryzu i brudną łyżką.
Kupy kocie ponasadzane po całym mieszkaniu... w łazience żwir na podłodze a w żwirku sterta odchodów.
Worek z suchą karmą wyniesiony do pokoju z gołębiami, płyn do mycia naczyc i mydło w płynie, które, kupione przeze mnie, stały w kuchni przy zlewie - wyniesione za sedes...
Duze plastikowe tace kupione jako talerze dla kotów- wywalone razem z brudnymi kuwetami do wanny. Tak samo miseczki na wodę...

Wierzcie mi - to co przez 3 tygodnie doprowadzałam regularnie do jakiego takiego porządku było zapaskudzone tak, że sprzatałam i płakałam.

Dodatkową atrakcją było przepychanie kibelka i wybieranie ręką ( w rękawiczce) żwirku z muszli.

Wydział Ochrony Środowiska, po moim interwencyjnym telefonie o godz. 11-tej, sklecił zamówienie do hurtwoni zoologicznej na 30 litrów żwirku ( o połowe za mało ), 10 kg suchego ( kupiony Favorit() i 48 puszek 400g.
Pojechałam razem z jedną z podinspektorek i zrobiłysmy zakupy.
Wystarczy tego na 8-10 dni. A co potem - nie wiem.

Jutro wezme aparat , porobie fotki każdemu kotu, nadam imiona, i założę wątek. Potrzebne będą wirtualne adopcje i pomoc w szukaniu domów.
Kilka kotów wymaga leczenia. Na szczęscie tylko 3-4 sztuki.

Kolejna relacja jutro.
www.fundacjafelis.org
na FB: Foondacja Felis
KRS 0000228933 - podaruj nam 1%

Kasia D.

 
Posty: 20244
Od: Sob maja 18, 2002 13:40
Lokalizacja: Lublin i okolice

Post » Pon lis 13, 2006 17:03

O Boże 8O . Koniecznie zmień tytuł wątku na " Nie przy jedzeniu"
- niedobrze mi :(

Antypatyczna

 
Posty: 7753
Od: Czw wrz 07, 2006 9:45

Post » Pon lis 13, 2006 17:07

Kasiu, czy ja moglabym jakos Ci pomoc? fizycznie nie moge, bo choc jestem blisko, to jednak troche za daleko :( ale moze jakos inaczej moge?
tak BTW mnie najbardziej frapuja te domki niezakocone... gdzie my takie znajdziemy?? :roll: :(

mama007

 
Posty: 2724
Od: Czw lut 17, 2005 14:43
Lokalizacja: Chełm

Post » Pon lis 13, 2006 17:26

Kasiu, tak dużo już zrobiłaś, teraz musisz zaczynać od nowa. Nie poddawaj się. Może ustal jakieś zasady wirtualnej adopcji i wybierz dla mnie kocią biedę. W zasadzie to wszystkie koty powinny mieć testy na białaczkę zrobione, poradźcie jak tego dokonać? Przesyłam dobre myśli, narazie tylko tyle.
Obrazek
ObrazekObrazek

TyMa

 
Posty: 4870
Od: Wto maja 02, 2006 7:58
Lokalizacja: Bydgoszcz

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], kasiek1510, włóczka i 1203 gości