Po tym małym łobuzie zupełnie nie widać, że coś sie stało. Łapki wyglądają bardzo dobrze. Widać, że coś się im stało ale oznaki oparzenia są naprawde subtelne. Miał szczęście chłopak, bo wygląda na to, że nie było to duże oparzenie. Szaleje jak zawsze. Mam w mieszkaniu też Zenka, bo jadę z nim dzisiaj do lekarza. Kenzo już parę razy dostał od niego po tyłku (dziwne, bo Zenek jest bardzo wkurzony a bije łapą bez pazurów) ale zupełnie go to nie zniechęca. Ja też nie ingeruję, bo się małemu należy. Kenzo wymaltretował Kreskę, totalnie zniszczył trawę (nowa doniczka - więcej im nie dam) i teraz łazi pomiaukując wesoło i myśli co by tu jeszcze zbroić (gadatliwy jest i ma to chyba po przybranej mamie). Niemal sielanka. Piszę niemal, bo Zenek nie przestaje warczeć. Kenzo zdecydowanie nadaje się dla ludzi lubiących skoki adrenaliny np. sporty ekstremalne. Tyle już kociątko przeszło i nadal jest wesoły, rozbrykany, zadowolony i szczęśliwy. Kocha ludzi i mogę zagwarantować, że nudzić to się z nim nie da. Chyba jest przysłowiowym kotem, który "zawsze spada na cztery łapy". Ochłonęłam po wczorajszym i teraz mogę się cieszyć domkiem Bossa. Naprawdę misiek wyglądał na zadowolonego. Dowiedziałam się, że nie daje spać właścicielom, bo spaceruje po łóżku i mruczy (skąd ja to znam), jest wiernym łazienkowym asystentem i bardzo boi się swojego odbicia w lustrze

.