Kot (bo kotkiem to go raczej nazwać nie można, gdyż jest ogromny

) już nie siedzi w klatce w lecznicy

. Ukryty w kącie za toaletą na muranowie obserwuje przez uchylone drzwi dwie zaintrygowane istoty:)
Kot jest cudowny, puchaty i pozwolił bez prychania poglaskać się po głowie, poki co nosi tymczasowe imie adopcyjne Wandal, gdyż nikt nie znał jego prawdziwego imienia. Nie pogryzł, nie podrapał ani nie ofukał przemiłej pani doktor w lecznicy gdy ta mościła go w transporterze. Teraz przede mna i przyjaciółka dni oczekiwania, aż kot sie oswoi i zacznie zwiedzanie. Wiec trwamy w spokojnym oczekiwaniu...
Z naszej strony ogromne podziekowania należa sie miłej obsłudze lecznicy na Białobrzeskiej oraz za smakołyki w wyprawce kocura.
