Wczoraj wieczorem zadowolona wracałam z małej fuchy i kiedy byłam przy klatce schodowej młoda dziewczyna z sąsiedztwa poinformowałam mnie, że na podwórku jest kot. Kot ten bardzo przymila się do ludzi i chyba jest to kotka. Podeszłam, pogłaskałam a kot położył się na ziemi, zaczął kulać i wywalać brzuch do głaskania. Nie mogłam zostawić na dworze tak ufnej kotki i to prawdopodobnie w rujce. W domu przyjrzałam się dokładniej i zobaczyłam, że to kocur w dodatku na 99% kastrat, bo może też być wnętrem. Chciałam nawet wypuścić go na dwór, bo przypomniała mi się Kitka. Pierwszy raz pojawił się w tej okolicy, jest zbyt ufny do ludzi i równie dobrze mógł komuś zaginąć. W uszach brudno, ale brak świerzbowca. Zęby ma bardzo ładne, więc najprawdopodobniej jest młody. Dość duży, ale szczupły. Boi się kotów. Jutro rozwieszę ogłoszenia o jego znalezieniu.
Rano otrzymałam wiadomość ze schroniska, że w klatce jest kastrowany egzotyk, który nie chce jeść. Ludzie oddali go, bo 3 miesiące temu urodziło im się dziecko. Na razie nie wiem o nim nic więcej tylko tyle, że jest duży, ale niskopodłogowy. Oczy mu łzawią. Ma dość świeżo i prawie u nasady ułamane 2 pazury tylnej lewej łapy. Strupki na szyi i głowie. Jest spokojny, mruczący i zjadł już trochę mokrego podanego z ręki.
