no dobra, zacznę od Rutki
kiedy wracałam z bandą sralątek z lecznicy, zobaczyłam pod drzewem... no nie zgadniecie, kogo zobaczyłam

... kota! zawołałam, zbliżyło się... i

: zamiast lewego oczka wybałuszona zmętniała kula z wrzodem na środku, prawe też trochę zaropiałe

zawołałam raz jeszcze, podeszło jeszcze bliżej... wtedy, niewiele myśląc, pobiegłam do najbliższego sklepu po jakieś kocie jedzenie. kiedy tylko poczuła zapach, okazało się, że najwyraźniej była głodna - ale mimo to była dość ostrożna, przez ileś minut polowałam na nią

, użerając się przy okazji z kompanią zdebilałych robotników od rusztowań
na moje szczęście dała się wziąć na ręce, po kilkuminutowym uspokajaniu dała się nawet na rękach nieść... wróciłam do lecznicy, zainstalowałam ją w klatce... no i jest
śliczna, ok. 7-miesięczna koteczka, buro-biała z przewagą burego. spokojna i milutka, tylko przestraszona - ale na pewno będzie proludzkim mruczakiem
oczko - jego resztki - najprawdopodobniej do usunięcia
dobra wiadomość jest taka, że Rutkę chyba weźmie moja przyjaciółka

gorsza: że ja naprawdę nie mam już skąd brać kasy na leczenie kolejnych kotów

, a Beata też dosyć średnio:(
a teraz pokrótce Budowlani:
ponieważ poszłam dziś na wagary

, zapakowałam ich do weta dużo wcześniej niż miałam iść. zresztą chyba specjalnie poszłam na te wagary

: wczorajszy antybiotyk niestety nie dał żadnych efektów, małe znów przes.... całą noc i rano - i wyglądały już na bardzo osłabione
dostały coś nowego i ... najpierw po drodze obfajdały cały transporter po dach (nie wiem, jak one to zrobiły, że siedząc w środku, obs.... go i od zewnątrz

), fajdając obustronnie (górą i dołem

)

od razu po powrocie byłam zmuszona zafundować im rundkę kąpieli i podczas mycia zauważyłam, że chłopcy mają niesamowicie wzdęte brzuszki, dosłownie po pięty, bo uda 'zlały się' z brzuchami w balony

szylkrecia mniej, ale niewiele mnie to pocieszyło.
po myciu zlepiły się z sobą w kłębuszek w kącie klatki i leżały tak półprzytomne do nocy, ledwie dychając

bałam się potwornie
późnym wieczorem odżyły. zaatakowały i wyssały mamę, pobiegały - i znów śpią, ale już normalnie oddychając, dzięki bogu
jutro mam im podać to samo, aż się boję
na razie sraczki nie ma, odpukać
