Dokarmiali ją i maluchy tamtejsi robotnicy ale kilka dni temu kotka przyszła ze zmasakrowanym pyszczkiem. Nie mogła jeść.
Nikt sie nie zajął kotem, nie zawiózł do weta. Normalne...

Dowiedziałam sie o tym wczoraj od Iluzji, której tato nadzoruje budowę.
Dziś rano pojechałam do Łęcznej. To co zobaczyłam odebrało mi mowę: kotka nie miała połowy szczęki a to co było w jej miejscu cuchneło z daleka.
Wychudzona koszmarnie, istny szkielet na czterech łapach....
U wetki okazało sie, ze kotka ma podłuznie pękniętą żuchwę, lewa cześć troche zmiażdżona a reszta przesunięta na prawo i założona ( od siły uszkodzenia) na pozostała cześć szczęki.
Kotka waży 1,5kg...
Własnie trwa operacja drutowania pysia koteczki. Potem trafi do mojej łazienki.
Jeśli ktoś może dołozyc grosz do operacji lub zostac wirtualnym opiekunem kici- bedziemy obie bardzo wdzięczne.
Zdjęcia fatalnej jakosci ale robione na szybko i przy beznadziejnym oswietleniu.


