Dziś byłam przelotem w szpitalu - za długo tam teraz siedzieć nie mogę, nie chcę czegoś przenieść do domu...
Jeden kociaczek został adoptowany, reszta siedzi... Te nowe na razie wyglądają jeszcze nieźle, ale dziś dołożono im do klatki dwa czarne chudziaczki (ok.6-7tyg.) - wrażenie straszne - chudziutkie ciałka i wielkie,pękate brzuchy...Oczywiście na wejściu zostały odrobaczone, potem rzuciły się na jedzenie - takim wygłodniałym maluchom smakują nawet te paskudztwa, które są teraz w miseczkach. Oby do przyszłego tygodnia - wtedy powinnam przywieźć już coś lepszego...
Postaram się jeszcze dzis wstawić zdjęcia.
A puchaty szaraczek pojechał dziś do nowego domu - jestem o niego spokojna, bo wiem, że jest w dobrych rękach

. Byle tylko i on, i jego siostrzyczka (na razie u mnie) byli dalej zdrowi....a niestety wszystko się może zdarzyć...więc najbliższy tydzień będzie decydujący.