Już po. Zrobiłam to

A raczej zleciłam wetowi, a on zrobił.
Nufka ułatwiła mi podjęcie decyzji.
Nie interesowała się maluchami, nie lizała ich, nie karmiła – nie ma zresztą pokarmu.
Rano po nieprzespanej nocy, nie będąc pewna, czy akcja porodowa już się skończyła, zdrzemnęłam się koło nich. Gdy się obudziłam, Nufka była już to przy drzwiach, już to przy oknie, miaucząc błagalnie.
Jakby mówiła: “ Chciałaś, to masz, a teraz wypuść mnie wreszcie!”.
Nie wiem, gdzie jej tak pilno. Wcześniej też tak się zachowywała.
Już myślałam, że miało to związek z porodem, teraz okazuje się, że powód jest inny (albo jest jeszcze dodatkowy?).
To nie jest kotka domowa – nie załatwia się do kuwety, a jej chudość i żebractwo też za tym nie przemawiają.
Prędzej piwniczna. Może boi się, że ktoś jej zajmie piwniczkę?
Chyba że... opiekuje się jeszcze maluchem/maluchami z poprzedniego miotu...? (miałam kiedyś taki przypadek)
Nie będę jej zatrzymywać.
Wet powiedział, że sterylka po porodzie najwcześniej za tydzień-dwa.
Dziś w nocy ją wypuszczę, a potem – może – ponownie złapię.
Właśnie ją odrobaczyłam, na do widzenia spryskam jeszcze Frontlinem.
Ech, w takich chwilach człowiek pyta o sens wszystkiego – i tego, co robi.
Kolejna nieprzespana noc przede mną...
---