Moj poluje na to wszystko co sie rusza

w doslownym tego slowa znaczeniu.
Kursor myszki albo rybki na wygaszaczu ekranu tez sa do zjedzenia. Dwukrotnie wyciagalismy mu z pyska jaskolke (na wroble w ogrodzie jak sie zasadza to jesli uda sie mu cos przydusic do ziemi to podnosi do gory lapke zeby sprawdzic czy jest - a ptaszek wylatuje

ku wielkiemu zdziwieniu kociszcza

). Pajakow juz nie liczymy chociaz resztki jednego z nich ostatnio wyciagali mu pod narkoza bo sie nozka jakos zaklinowala i kot mial niekontrolowany slinotok

. Niestrudzony pogromca much, ciem, motyli i wielkich chrabaszczy czerwcowych (lapie w pysio, my patrzymy z niewielkim zadowoleniem, kot patrzy nam w oczy i starannie z wielkim zgrzytem miazdzy w zebach chitynowy pancerzyk

). Uwielbia szaranczaki - zwlaszcza jesli udaje mu sie je zakopac w kuwecie na tarasie albo wyrywac nozki zebami, arghhh

... Z osami i pszczolami - pszczoly obserwuje i czai sie na nie, ale nie skacze - nie wiadomo czemu...

. Natomiast osy z wielka determinacja przygniata lapkami do ziemi - co juz raz skonczylo sie ugryzieniem lapki. Lapka dostala soku z cebuli a kot swoim zwyczajem przez pol godziny siedzial z obiema przednimi lapami i brzuchem w basenie

. Ku naszemu wielkiemu przerazeniu raz udalo mu sie takowa ose polknac.

WIELKIE przerazenie i poploch, vet - ale potworny owad nie zdazyl nic zrobic ku uldze wszystkich.
O polowaniu na mnie, na inne koty i dwukrotnie od niego wieksze psy wspominac chyba nie musze
