Echhh.
Pan Stanisław z Warszawy.
Problem z tym kotem polega jak dla mnie na tym, ze potencjalny doemk trzeba zwabić do Sylwii i dać mu chwilę posiedzieć i popatrzeć...
Staś nie ma jakiegoś powalajacego umaszczenia... Ot, biały kotek z burym. Na zdjęciach, również tych, co ich jeszcze nie ma (bo kabelek się rodzi...) - wychodzi tak zwyczajnie, do bólu zwyczajnie. Dopeiro jak się go w akcji zobaczy - ooooo, to jest to.
Kot bojowy, przebojowy, ruchliwy, brykający (tak sobie myślę, ze idealny do rozruszania leniwego, zblazowanego rezydenta-jedynaka, no bo jak mu taki berbeć bedzie latał pod nosem z zabawką w paszczy i warkotem bojowym...

- Staś zdecydowanie nie nadaje się na jedynaka...). Wesoły, pełny energii (operacji już chyba w ogóle nie pamięta). Bezstresowy (kubraczka chrzcielnego wcale sobie nie próbuje zdjąć

). No mniut.
Niestety, przez te jego przebojowość pozostałe kociaki nie bardzo mają szansę na zabawę - wczoraj udało się nam towarzystwo rozruszać dzięki temu, ze byłyśmy we cztery

.
Uwagauwaga - Atka GŁASKAŁA RYSIA.

Zezulątko nasze kochane, nieśmiałe, łagodne i zdecydowanie nieprzebojowe

. Ciapluteczek, a tyle ma uroku w tym zezowatym spojrzeniu

.
Bryś się powoli ożywia, nie śpi już non stop, choć jeszcze sporo poleguje - chyba jest bardzi jeszcze słabieńki, no i zafafluniony. Ale jak się ślicznie bawi! Jak mruuuuuczyyyyyy!

Traktor na całego. Jakiż on będzie piękny! Klasyczny, wielki, bury kocur będzie

.
A Jasiątko? Jakoś tak się wczoraj chował, rudzielec nasz kochany

. A co on się będzie pchał przed szereg?
Tak marzę o dobrych, mądrych, odpowiedzialnych domach dla nich... Szczególnie dla tych mniej przebojowych - Rysia i Jasia... Oni potrzebują mnóstwo troski.