» Wto wrz 19, 2006 11:38
Dzwoniłam wczoraj do Państwa M. Bardzo się ucieszyli. Pan ma 80 lat, rozmawiałam z jego żoną. Mówiła, że dorosłych kotów jest 11 i trzy maluchy i że zupełnie nie wiedzą jak to wszystko załatwić. Talony mają obiecane, ale nie mają jak zawieźć itd. Obiecałam pomoc, już kontaktowałam się z moją wetą.
Będziemy jednak musieli troszkę poczekać, bo pani M. ma w tej chwili jakieś poważne schrorzenie neurologiczne, dziś jest umówiona z lekarzem i - jak to określiła - musi się postawić na nogi. Tak więc "akcja" najprędzej w przyszłym tygodniu.
Jest też druga sprawa. Pani przyznała mi się, że czasem ciężko jej jest wykarmić te 13 zwierząt, bo emeryturę ma skromną. Nie powiedziała tego w oczekiwaniu na pomoc z mojej strony, tylko jako argument przeciw Prezesowi Zarządu, czy jaką on tam sprawuje funkcję. Pomyślałam sobie, że skoro my, wrocławscy kociarze, spotykamy się w sobotę, to może Ci z nas, którzy mogą, przynieśliby coś do jedzenia. Mniejszą czy większą paczuszkę i tak uzbierałoby się coś dla tych kotów. Co Wy na to? (napiszę jeszcze o tym na wątku dotyczącym spotkania)
[/url]
