Wróciłam od weta rozgoryczona... wkleję z forum Behemota dla zainteresowanych:
Fela zsikała się w drodze siarczyście, ale ja się bardziej cieszyłam, że wreszcie nasikała, niż że wszystko jest w kocim moczu Wink
Wet (potem okazało się, że technik nie lekarz

) łaskawie obejrzał ją, stwierdził, że w dobrym stanie - na moje naleganie obciął pazury i wymacał brzuszek. Ściągnął jej też cytuję "część kamienia, niezbyt dokładnie, bo po co ją stresować" (niby, że na drugi raz poprawi, ale nie bardzo mam ochotę tam się pojawić). Za wizytę zapłaciłam 75 zł (trochę mnie przytkało, bo dosłownie weszłam i wyszłam - na macanego i popatrzenie to też mogę diagnozować). Zlecił mi wykonanie analizy kału, czy warto odrobaczać (akurat to co najtańsze :Rolling Eyes: ). Zalezało mi na zmierzeniu temperatury, osłuchaniu jej serduszka, przejrzeniu uszek. Oczywiście "po co kota stresować". Tyle tylko, że jak już ją przywiozłam te 30 km to te 5 minut to już bez różnicy. Zważyć też nie zważył. :Evil:
Kazał przyjść za tydzień na szczepienie. Aha i zabronił podawać puszek z uwagi na stres :Shocked: (Serio???)
Kupiłam jej krople ( z uwagi na linienie całymi kłębami) Efa Olie. Mam jej dawać 1/3 pipety 1 dziennie. (tak zasugerował ten wet - nie wiem czy to dobry pomysł, ale w końcu to on jest specjalistą Wink )
Szczepię ją dopiero za tydzień już jednak w innej lecznicy, gdzie nie potraktują mnie jak natręta
