Mnie samemu, czytając Twoją historię
iwono72, też się smutno zrobiło...
Wiesz, jak tylko ochłonęliśmy nieco z "szoku poporodowego" moja żona siadła do neta, pogrzebała, poszukała wiadomości, przyszła z poważną miną i powiedziała: "Wydaje się, że mieliśmy mnóstwo szczęścia. Bo wszystko mogło pójść nie tak". I to była prawda - byliśmy zupełnie na to nie przygotowani, nie mieliśmy zielonego pojęcia nie tylko, co może się zdarzyć, jak wygląda koci poród, ale nie wiedzieliśmy przecież nawet tego, że kocina jest w ciąży! Ten pierwszy Maluszek, którego nie ma już wśród nas, urodził się calutki zamknięty jeszcze w pecherzu, który nie pękł samoistnie ani w drogach rodnych, ani później na stole u weta. Gdybyśmy nie pobiegli z Mamusią do doktora jak tylko zaczęła krwawić i on nie przerwałby pęcherza, to nie wiem czy wiedzielibyśmy, że należy to zrobić, żeby maluch sie nie udusił - tacy bylismy niedoświadczeni!... On zresztą wyglądał na takie chucherko, że jak się rodził to myśleliśmy, że jest martwy, że Mamusia jest za mała i że była zbyt zabiedzona, żeby urodzić żywe i zdrowe maluchy... Te zgniłozielono zabarwione wody płodowe w pęcherzu (potem doczytaliśmy, że to normalne - tak się rozkłada hemoglobina) i takie maleńkie nóżki, które sie nie ruszały... A Mamusia była w lekkim szoku i trochę niedoświadczona. Następny dylemat mieliśmy z tym czy przerywać pępowinę kolejnemu maluchowi, który już się urodził w domu, czy poczekać aż sama przerwie... Ale ponieważ - mimo że jeszcze cokolwiek "przywiązany" do Mamy - maluch chodził i już się do cyca rwał to postanowiliśmy, że damy jej czas - niech sama sobie poradzi

Trochę to trwało, ale w końcu wpadła na pomysł, że z takim maluszkiem uwiązanym "na sznurku" to niezbyt wygodnie będzie się chodziło i rozwiązała sytuację

Nie miała doświadczenia bidulka w tych sprawach, ot, co!...
Jak możesz pisać takie rzeczy?!:
iwona72 pisze:...ale chyba postanowila ze woli zeby umarly niz urodzily sie w niewoli-w moim domku...
Znam to z autopsji - człowiek w takich sytuacjach przede wszystkim (jeśli nie wyłącznie) obwinia sam siebie, nie dopuszczając do świadomości racjonalnych wyjaśnień. Ale to nie tak! Nasza kotka, mamy wrażenie, poszukała sobie domku (w naszej postaci), żeby móc w nim spokojnie, bez głodu i niebezpieczeństw urodzić i wychować małe i Twoja na pewno zrobiła tak samo. Może za krótki był okres między jej ciążami, a może coś jeszcze innego, ale na pewno nie to, o czym piszesz! Nie możesz tak myśleć
iwonko!
A co do domku... Szukamy, bo zagęszczenie tych kotów u nas ciut zbyt chyba duże jak na 55m2 choć... coraz trudniej o tym mysleć...

Coraz bardziej się człowiek obawia, a czy to na pewno dobry dom będzie? A czy dadzą im coś dobrego do jedzonka? A czy zaprowadzą do weterynarza? A czy będą dbać, chuchać, dmuchać, pieścić, głaskać i kochać dostatecznie?... Trudna decyzja... Tak mi się przypomina cytat z "Lilo i Sticha" (śmiejcie się śmiejcie...

): "Ohana to znaczy rodzina, a w rodzinie nikogo sie nie odtrąca ani nie porzuca"... Niby bysmy nie odtracili ani nie porzucili, ale trudno zdecydować, że je oddamy... Tyle przecież kotów po drodze przygarnęliśmy i dlaczego mielibyśmy oddać właśnie te?... Bo gorsze? Bo burasy zwykłe? Bo nieplanowane? No i co z tego?!! One przecież nasze kochane, od urodzenia pieszczone, nasze od kołyski...
Nie tak łatwo, oj nie... Gdyby jeszcze ktoś z Was, kociarzy, je chciał - mielibyśmy gwarancję, że zadba, że ukocha, a jeśli zgłosi się ktoś ot tak z ogłoszenia?... Jak tu zaufać? Jak tu powierzyć niemalże własne dzieci komuś kompletnie obcemu?... ech!...
I gnębi nas jeszcze jedno - Mamusia tak chodzi po domu i gada cały czas - woła je, martwi się, gdzie są, szuka ich i widać jak niemal oddycha "z ulgą" jak wyjdą w końcu z jakiegoś zakamarka

Tak po matczynemu

Co będzie jeśli je oddamy? Co będzie jeśli ona nie będzie umiała zrozumieć, że wszystko jest w porządku i że jej dzieci znalazły nowy domek? Co będzie jeśli będzie ich szukać po całym domu i będzie się martwić?

Przecież to nie będzie naturalne - ktoś nagle odbierze jej małe...
Czy ktoś z Was mógłby się z nami podzielić doświadczeniem??