Ja kiedyś pilnowałam, żeby te reklamówki nie leżały na wierzchu, przecież Diplodok raz, dawno temu, mi się w taką zaplątał, ale on wtedy stał i dość grzecznie czekał aż mu ją zdejmę. Potem, czasami reklamówki leżały gdzieś w mieszkaniu, koty bawiły się nimi chętnie, zwykle pamiętałam o przecięciu rączek/uszek, tak żeby te foliówki były bezpieczne dla kotów. A wczoraj moja głupota, roztargnienie, nie wiem...
Można powiedzieć, że mam za swoje.
Szczerze mówiąc teraz najbardziej martwię się o Niedźwiadkę

. I proszę o kciuki właśnie za nią.
Ona była swego czasu kotem "autystycznym". Znajomi długo nie wiedzieli że w ogóle mamy dwa koty, bo Miś byl mistrzem w kamuflowaniu się. Po jakimś roku mieszkania z nami nabrała ufności, a najbardziej pokochała mnie. Stała się sympatycznym towarzyskim kotem, który rano włazi pod kołdrę, nawet niedawno zrobił się z naszego Misia cwaniak śmieszny taki.
A teraz, kiedy na nią patrzę, jak siedzi skulona na szafie, widzę tego przerażonego kociaka sprzed roku, martwię sie, że ona znów wpadnie w takie przygnębienie, że się wycofa - to po pierwsze, a po drugie boję się, że ma jakies obrażenia, jeszcze inne od tego zęba. Jutro jedziemy do weta, szkoda że możemy to zrobić dopiero po południu.
Trudno mi samej uwierzyć w to, że jedna bezmyślnie porzucona siatka foliowa spowodowała tyle złego.