Było tak: wczoraj wracając sobie spokojnie do domu zauważyłam dwa małe buraski, przytulone do siebie, siedzące na chodniku. Oczka zaropiałe, ciałka chude, wiadomo, o co chodzi. Udało mi się złapać jednego, to chłopczyk, zaraz został zawieziony do weta, dostał antybiotyk, kropelki, biostyminę. Ma straszny katar, kaszle i kicha, mój TŻ wspaniale mu ten nosek oczyszcza, i ma bardzo chore oczko, karmimy go convalescence i gerberkiem, je i jest strasznie miziasty, po prostu cały się wije jak tylko się wejdzie do łazienki, gdzie ma na razie swój 'pokoik'. Mam nadzieję, że wyzdrowieje i znajdzie domek. Mam...
Również wczoraj, już pod wieczór, jechaliśmy do kliniki do Bielska z naszym kotem, który jest tam leczony. Wzięliśmy karton, na wypadek, gdyby udalo się po drodze złapać tego drugiego chorego buraska. Buraska nie było, ale w Bielsku, albo tuż przed, wpadł nam niemal pod koła... no? Oczywiście następny mały burasek. I to w miejscu gdzie akurat nie ma domów, więc nawet nie było jak namierzać jego domu. Ruch zatrzymaliśmy i po udanej akcji łowienia, kociątko pojechało z nami dalej, w kartonie przeznaczonym dla tamtego buraska. W klinice od razu opowiedzieliśmy co się stało, wszyscy się bardzo cieszyli, kociątko zostało odrobaczone, odpchlone i zbadane, gratis!! Jest to niespełna 2miesięczna, prześliczna dziewczynka, zdrowa, bardzo przestraszona, bardzo słodka.
Zdjęcia już są, wstawimy później.
Dlaczego ten wątek? Bo mam swoich 9 kotów, i teraz zrobiło się już naprawdę ciasno...
I może ta maleńka się komuś spodoba, albo może domek tymczasowy u kogoś by się znalazł?
Ona teraz śpi z moim TŻ. Leży na jego 'klacie', pod kołdrą.
Może maleńka ma szanse na domek u kogoś, kto kocha buraski?
