W piątek wieczorem, po karmieniu, Bigos znów zwymiotował. W sobotę rano też. Potem wyglądało na to, że poczuł się lepiej, nawet zjadł trochę suchego i nie zwymiotował. Ale i tak postanowiłam, że koniecznie wybierzemy się do weta i zrobimy badanie krwi. Wczoraj już nie zdążyliśmy, bo byliśmy umówieni na podpisywanie umowy przedwstępnej dotyczącej kupna działki budowlanej (a wet przyjmował do 14:00), ale dziś TZ pojechał z Bigosem do weta.
Oczywiście Bigos odstawił histerię, łącznie z gryzieniem TZ'ta po rękach, więc aby pobrać krew musiał dostać "głupiego jasia". Przy okazji dostał zastrzyk na poprawę perystaltyki jelit i środek przeciwzapalny. Oczywiście wet od razu zaaplikował mu wybudzacz, więc do domu Bigos dotarł w całkiem dobrej formie. Nawet miał apetyt i zjadł trochę suchego.
Niestety, po około pół godzinie Bigos zaczął coraz gorzej wyglądać - był wyraźnie osłabiony, łapy zaczęły mu się plątać, w końcu zaległ bo nie był w stanie chodzić.
W tej chwili leży pod kocem, obłożony butelkami z gorącą wodą. Do weta dzwoniłam, powiedział że czasem tak się dzieje, bo środek wybudzający podaje się w dawce mniejszej o połowę od środka usypiającego. Podobno niekiedy koty tak reagują. Kazał obserwować Bigosa i za jakieś pół godziny próbować go rozruszać, jeśli nadal będzie tak leżał. W razie niepowodzenia, mam dzwonić do weta.
Okropnie się martwię...
Bigos co jakiś czas półprzytomnie wyczołguje się spod kocyka i zaraz znów zalega, nie jest w stanie utrzymać się na nogach

.
Gulasz przejęty, łazi dookoła "taty" i próbuje go zaczepiać, odpędzam go żeby nie męczył chorego...
W tej chwili Bigos wygląda tak:
http://upload.miau.pl/2/2053.jpg
Proszę, trzymajcie kciuki za mojego rezydenta, okropnie się o niego martwię...

Jutro dostanę wyniki badania krwi, wkleję je oczywiście na forum.