Przedwczoraj wieczorem zadzwoniła Milo, ze jakies dzieci cały dzień nosiły malucha po osiedlu a potem zostawiły go na trawie przy miejscu dokarmiania dziczków. Ot tak, po prostu zostawiły kociaka i poszły do domów.
Poszłysmy z Milo szukac kota a juz po minucie miałysmy go na rękach... burą zasmarkaną bidę z zaropiałym okiem i grzbietem, na którym mozna policzyc bez trudu wszytskie kosteczki.
Tymczasu o tej porze nie było szansy znaleźć...
Jedyne wyjscie- lecznica ze szpitalem.
Zawiozłysmy kociaka do całodobówki, tam pan doktor stwierdził szmery oskrzelowe , zaaplikował kotu antybiotyk i krropelki i, na naszą prośbe, zakwaterował w szpitalnej klatce.
Imię w karcie wpisałysmy z kalendarza : Cezary

Dziś juz maluch czuje sie dobrze, oczka i nosek ładne, miauczy rozpaczliwie i domaga sie towarzystwa ludzi a , niestety, ma przez ścianę jedynie psa po operacji...
Znalazł sie też domek tymczasowy, co prawda 60km od Lublina i max.na 2 tyg ale i tak rewelacja!
Kocio pojedzie do mamy007 do Chełma.
Niestety, nie ma na razie fotek tygryska ale mama007 obiecuje sesję Czarusia gdy tylko do niej dotrze.
Moze ktoś szuka chłopczyka- tygryska?
Jest miziasty, mruczy na rekach, kuwetkuje, etc, etc.