Dziś wypuszczone dwie czarne koteczki po sterylce.
I próba łapania kociaków. Niestety nieudana
Kociąt jest chyba jednak pięć, dwa rudzielce i trzy burasy. Mają 2 miesiące (na oko), są absolutnie cudowne, piękne i słodkie. Jeden rudasek ma opuchnięty pyszczek.
Do piwnicy wejść się nie da, chociaż Agalenora kombinowała jak koń pod górkę, żeby tam się wsunąć - na szczęście jej TŻ przekonał ją, żeby tego nie robiła (mnie nie słuchała

). Gratów tam jest na metr wysokości, jakieś dechy, połamane meble - nie byłoby nawet jak i gdzie stanąć, można nogi połamać, nadzieć się na coś - po prostu nie ma szans.
Kociaki bez matki bardzo odważne. Interesowało je światło latarki i zaczęły podchodzić. Już prawie wdrapywały się do okienka, więc Agalenora z karmicielką nastawiły klatkę-łapkę. Ja w tym czasie ściągnęłam dziwczynę ze wspólnoty i ustalałyśmy zdobywanie kluczy i namierzanie właściciela piwnicy.
Kociaki zaczęły się ładować do klatki. Właziły do niej, ale nie do końca. Pojawiła się niestety ich matka i chyba zaczęła je przeganiać. W pewnym momencie zobaczyłyśmy w środku rudzielca, a za chwilę rozległ się dźwięk zatraskujących się drzwiczek. Radość nasza nie znała granic, rzuciłyśmy się do kltaki - niestety pustej

Nie mam pojęcia jak, ale kociak zwiał. Pewnie drzwiczki zatrzasnęły się kiedy wyłaził...
Potem już nie było szans, kotka siedziała przy desce i co któryś z kociaków próbował podchodzić do okienka - pacała łapą i zrzucała go z deski
Jesteśmy umówione na jutro wieczorem. Będziemy łapać.