http://www.forum.miau.pl/viewtopic.php?t=47863
Mimo wszczętych poszukiwań właściciel się na razie po Garfielda nie zgłosił. Trudno, jego (właściciela) strata. Postanowiłam, że czas przenieść Garfielda na Koty.
Jak Garfield nazywał się przedtem, nie wie nikt. U nas został Garfieldem, bo ma w życiu 2 ściśle ze sobą sprzęgnięte cele: zjeść tyle, żeby nigdy nie obudzić się z głodu, i spać tak długo, aż człowiek podstawi pełną michę pod sam rudy nos. W przerwach między spaniem a jedzeniem Garfield żąda głaskania i drapania, czyli, jak sądzę, jest normalnym, zdrowym kotem.
No, poza tym, że jest ślepy...
Ale, ciekawa rzecz: ślepota Garfielda wcale nam nie przeszkadza. Przekonuję się, że takie niepełnosprawne futro może być prawdziwym darem Niebios. Garfield jest niby normalnym dorosłym kotem, a jednak Kimś Zupełnie Innym. Uczymy się wszyscy siebie nawzajem, póki co.
I jeszcze jedna prześliczna cecha Garfielda: Garfield zadowolony mruczy jak popsuty traktor. Garfield bardzo zadowolony gardłowo pogaduje, nie przerywając mruczenia. Garfield szczęśliwy wsadza rudą mordkę do miski i obżera się, nie przerywając zni mruczenia, ani gadania.
Prawdziwy artysta...
A tu kilka zdjęć Garfielda.



Garfield w bazie, czyli na pralce.


Portret Garfielda - trochę widać jego chore oczy. Ale z zasady trzyma je zamknięte.

Garfield w (prawie) całej okazałości. W ten sposób przygląda się przedmiotom, które ma naprzeciwko pyszczka - dlatego myślę, że pole widzenia zachował w dolnej części lewego oka.

A tu Garfield w skupieniu przysłuchuje się bzyczeniu obiektywu mojego aparatu.
Największym przyjacielem Garfielda jest Hamlet, 3-letni słodki jak dziecko, głupiutki kastrat, który od pierwszego dnia próbuje się w Garfielda wtulić.
