Wczoraj nareszcie dołączyła do nas nasza ukochana i najdzielniejsza siostra Dasza z zakonu Jedi. Jest super. Kapitan mówi "sóper".
Godzina 21:00 czasu gwiezdnego
Kapitan Klosz przy komputerze. Zidentyfiukowaliśmy okropniastego wroga. Bucior. Wychychnął na nas nagle zza Drzwi-Do-Przedpokoju. Niby się nie ruszał, ale wciąż tam był. Dasza mogłaby przysiąc, że widziała, jak jego Wypustki drżały drapieżnie. Myśmy także drżeli, ale to był tylko chwilowy stan... Pierwsza poleciała eskadra lekkich łapek pod dowództwem Miszki. Niestety, komputer pokładowy zawiódł i wylądowali ZA buciorem. W obliczu możliwości kontrataku z Wypustki rzuciłem się z Daszą na odsiecz. Ja frontalnie, ona zaszła go od skrzydła. Łapki Miszki opanowały awarię i przypuściły szaleńczy atak na rufę Buciora zakończony pełnym sukcesem, jako że jego Wypustki zaatakowały w tym czasie nas. Nie baliśmy się. Nie było na to czasu. Walka trwała dobre 15 minut, a wydawało się to tylko chwilką. W końcu Bucior skapitulował i dał się zaciągnąć do poznanej strefy kosmosu, przed Drzwiami. W tym momencie wyskoczył Wrzaskun i zabrał Buciora. Nie mogliśmy nic zrobić. Oddaliliśmy się w kierunku Kuwety. Z tego co wiemy Bucior nadal czycha za Drzwiami.
Godzina 22:10 czasu gwiezdnego
Wrzaskun i reszta wyszli. Wtedy rozpętało się prawdziwe piekło. Dasza wzywała pomocy. Zastaliśmy ją pod Suszarką Na Pranie, znaną także jako Wysoka Sterta Ładnie Pachnących Szmatek. Dasza próbowała ułożyć się na niej do snu, niestety Sterta rzuciła się na nią, robiąc przy okazji Masę Hałasu!!! Na początku baliśmy się tam podejść. Taka ilość Hałasu to nie przelewki. Ale w końcu, kiedy nastała jako taka cisza, powolutku, powolutku podczołgaliśmy się na Rumowisko. Daszy nie było. Czyżby Suszarka pożarła naszą siostrę?! Nerwowo zaczęliśmy rozgrzebywać pozostałości po Suszarce. Wyglądało to na atak kamikadze, bo Suszarka nie dawała już oznak życia. Daszy nie znaleźliśmy. W okrutnej furii rozrzuciliśmy pozostałości Wielkiej Sterty po całym pokoju. Ból był nie do opisania. Zajęliśmy się więc Lizaniem Łap na Kanapie.
Godzina 23:00 czasu gwiezdnego.
Lizanie Łap okazało się strasznie męczące więc chyba przymknęliśmy na chwilę oko. Oboje. Obudził nas Zgrzyt Klucza. To wrócił Wrzaskun z Tym Spokojnym. Rzucili szybki skan na rumowisko. Nie daliśmy po sobie poznać, że coś o tym wiemy. Wrzaskun miał chyba jakiś lepszy odbiornik radiowy, bo po krótkiej chwili wyciągnął całą Daszę z Kanapy. Okazało się, że zachowała trzeźwość umysłu i w ostatniej chwili teleportowała się tam. No cóż nam pozostało. Ucieszyliśmy się. Poszliśmy coś przekąsić do kantyny, po drodze demolując Ładnie Ułożone Zabawki. Miszka przesadził z płynami i wywalił się do kuwety, potrącając miskę z wodą. Wrzaskun przyniósł szmatę, co wywołało wśród naszej trójki chwilową konsternację, jednak gdy zaczął ścierać, a nie machać w naszym kierunku, powróciliśmy do Zabawek, ciągnąc Miszkę za sobą.
Godzina 2:00 do 7:00
Oj działo się, działo....
Godzina 7:15
Wstał Spokojniak. Poszedł do kuchni i wsadził sobie coś do buzi. Doszliśmy do wniosku, że to paliwo, bo aż dym poszedł. Potem chyba czyścił silnik, bo użył w tym samym miejscu szczotki. Obserwowaliśmy to bacznie, bo wiedzieliśmy, że obcy zawsze mieli lepszą technikę niż my.
Godzina 7:30
Spokojniak zniknął za Drzwiami Do Przedpokoju. Gdy po piętnastu minutach nadal nie dawał żadnych znaków życia, powróciliśmy do pokoju. Kolejna ofiara Buciora.
Godzina 9:13:47 i pół
W ramch pokojowych pertraktacji udało nam się zmusić całe chaszcze Roślin Doniczkowych do przeniesienia się na Lodówkę. Nie będą już nam przeszkadzać, hłe, hłe, w obserwacji innych galaktyk.
Godzina 10:00:01 i trzy czwarte
Potwór z innej galaktyki przeraził mnie niesamowicie. Spadłem z Parapetu. Dasza nie dała się jego pogróżkom. Zuch! Dobrze kompletowałem załogę. Tylko żeby Miszka tyle nie jadł i nie pił. Ostatnio coś nim zarzuca. Obawiam się, że w końcu sprowadzi nas w jakieś Niebezpieczne Miejsce.
[Tu dziennik się urywa. Prowadzone są jednak intensywne prace wykopaliskowe w pozostałościach po Wielkiej Katastrofie Śmietnika w Kuchni. Archeolodzy są dobrej myśli i wierzą, że kolejne części pamiętnika odnajdą gdzieś wśród tej okropnie zmasakrowanej masy pyszności.]
cdn.