Znalazła je zinka, przypadkiem.
Ot, szła do supermarketu nową droga i zabłądziła. I znalazła gromade kotów i kociat pod jednym z bloków na os. Słowackiego.
Kocięta zamiast oczu miały doły z ropą. Zinka zadzwoniła do mnie i zrozpaczona powiedziała, że zabiera je do uśpienia.

Zanim dojechałam na miejscu był juz umyslny, który zaalarmował tamtejszą karmicielkę.
Karmicielka , osoba dosc wiekowa, przyczłapała i od razu z awanturą, ze chcemy wymordowac jej koty.

Okazało sie, ze ją znam i szybko uspokoiłam ze zabieramy ale do leczenia plus zinka strzeliła skrócony wykład na temat sterylizacji i dbałosci i koty piwniczne.

Zamieszkały u mnie w piwnicy. Niestety, były tak słabe, że dwóch z nich nie udało mi sie uratowac: najpierw odeszła szaro-biała Alina a tydzień potem przepiękna, srebrna marmurkowa Balladyna.
Biało-bura , najmniejsza z nich , najbardziej chora i zaropiała Goplanka zaczeła natomiast wracać do zdrowia.

Urosła, przytyła, oczka wyładniały, bielmo na prawym zmniejszyło się do niewidcznej plamki. Katarek jeszcze troszke jest i z oczu leca nadprogramowe łezki ale całość całkiem całkiem.
Przekwaterowałam ją do mieszkania i bryka teraz kicia w klatce króliczej robiąc rumor okrutny i skacząc 24h na dobę.
Jest bardzo towarzyska. Idealna będzie do domu gdzie jest już jakis kot.
Moze ktoś sie zakocha?





