
Ostatni kocurek mial zostac u mnie. Pisze mial, bo teraz nie moze.



Dziś Rudzio zawędrował na ulice. Szedl odważnie, nie wahał sie ani chwili. Nigdy jakos szczegolnie tam nie chodzil, a teraz tak nagle... Mozliwe, ze zobaczyl swoją siostrę, ktora mieszka naprzeciwko. Na szczescie moja siostra chwycila go w ostatniej chwili. Wole nie myslec co by bylo..

Serce mowi inaczej, a rozum inaczej, niestety. Bardzo go kocham, ale zostawiajac go ze mna skazuje go na pewną smierć. Nie chce tu pisać o moim poprzednim kocie, Tadeuszku, ale byla taka sama sytuacja - porzucony koteczek znalazł swoje rodzeństwo kilka domow dalej, miał tylko rok i wpadł pod autobus. Nic na niego nie dzialało, żadne odstraszacze, zadne nauki, szedl, nie bylo go calymi dniami i nie ma go już ze mna...


Tak wiec szukam bardzo dobrego, kochającego domku, moze byc w bloku, a moze byc w domku z ogrodkiem pod warunkiem, ze nie przy ruchliwej ulicy (do mieszkania w bloku powinien sie przyzwyczaić pod warunkiem, ze nie bedzie calymi dniami sam). Rudzio ma 2 miesiace, jest kochanym pieszczochem, slodkim mruczkiem... Kuwetkowy, odrobaczany, odepchlony. Teraz trzeba bedzie go zaszczepić. Prosze, pomozcie mi znaleźć dla niego kochający i wspaniały domek. Ciężko mi jest się z nim rozstać, ale nie mam wyjścia. Musze to zrobić dla jego dobra.

Kontakt:
g_o_n_i_a@interia.pl
Tel: 017 8571721
Rzeszów