Trzy dni temu, na spacerze z psem usłyszałam płacz wniebogłosy. Poszłam za dźwiękiem. Na środku ulicy leżała przejechana kotka, obok płakał maleńki kocuruś. Mama zginęła na miejscu, kotek nie chciał jej opuścić.
Schowałam trupka, a koteczka wsadziłam za pazuchę. W domu popłakiwał do rana. Zjadł- brzuszek natychmiast wypełnił się małą stabilizacją. Napił się- dużo pił. Kompletnie zachrypł od wołania o pomoc- więc przez noc jego płacz nie był nawet dokuczliwy.
Kotek natychmiast po przytuleniu włączył mrukwę- i tak się dzieje wciąż. Jest bardzo ufny, absolutnie przytulny. Niewiele czasu po zjedzeniu udał się do kuwetki i pięknie zakopał urobek. Po paru godzinach czasem zapominał o płaczu i dawał się namówić na zabawę - myszą, sznurkiem, kamyczkiem... Jakby chciał jak najszybciej zapomnieć.
Rano został oddany moim zakoconym przyjaciołom, którzy zgodzili się go przyjąć na parę dni (maksymalnie zakoceni ludzie- radykalnie nie chcą przyjąć dziecka na stałe). dziś właściwie upływa termin- i nie ma z nim co uczynić. Kotświetnie dogadał się z całą czwórką dorosłych kotów- co więcej- okazał się twardzielem, bo pogonił wielkie koty- śmiesznie najeżona drobinka- liliputek przy guliwerach:). Nie schował się ani razu. Czasem popłakuje- pewnie jak mu się przypomni.
Jest świętym kotem- niczego nie niszczy, nie drapie, nie gryzie. Po wzięciu na rączki natychmiast włącza mrukwę. Dał sobie grzecznie zakropić uszki (są brudne).
Kotek wygląda na zdrowego- nawet futerko mu się błyszczy. Oczki zdrowe, ogonek podniesiony, żadnych wysięków noskowych. Kot wesoły, zabawowy i natychmiast do wydania- termin aktualnego domku tymczasowego upływa dziś wieczorem...
Niestety- aktualnie nie ma dla niego żadnego domku- nawet nastepnego
tymczasowego- potrzebny bardzo pilnie ktoś chętny, żeby się Zuchem zająć (tak mu dałam wstępnie na imię- do ewentualnej zmiany bez problemu, bo kotek ma ok 2-2,5miesiąca).
Kot jest śliczny, ma bardzo śmieszny wyraz mordki (taki niezwykle ludzki). Bardzo szybko i grzecznie uczy się, reaguje na zakazy. Zupełnie nie boi się ani ludzi, ani dorosłych kotów (uważam, że to doskonały kandydat na dokocenie). Za pazuchą niosłam go mając na smyczy moją ogromną sukę- więc sądzę, że i z psami dogadałby się bez problemu.
Pomocy. Potrzebuję kogoś, kto umie wychowaywać małe koty, którym los zabrał mamy.
Oczywiście kot świetnie sam je- dziś oprócz karmy i wody pierwszy raz dostał surową wołowinkę. Jest łakomczuchem (chudzik). Z gatunku kotów "rozmownych" (trzeba odpowiadać na miauki).
Kto pomoże miaukotkowi? Zuch czeka na dom. Proszę- proszę o pomoc.
Kotek jest w Łodzi, ale w razie czego mogę kota dowieźć.
Jest absolutnie rozkoszny. Kotek jest czekoladowy- u nasady włoski są
jaśniejsze, na końcach ciemniejsze. Żółtozielone, pełne wyrazu oczy, bardzo wyrazista mimika...
Pomóżcie...
Tu zdjęcia:
http://klub.chip.pl/asceta/koty/zuch/kotek1.jpg
http://klub.chip.pl/asceta/koty/zuch/kotek2.jpg
http://klub.chip.pl/asceta/koty/zuch/kotek3.jpg
http://klub.chip.pl/asceta/koty/zuch/kotek4.jpg
http://klub.chip.pl/asceta/koty/zuch/kotek5.jpg
http://klub.chip.pl/asceta/koty/zuch/kotek6.jpg
http://klub.chip.pl/asceta/koty/zuch/kotek7.jpg
http://klub.chip.pl/asceta/koty/zuch/kotek8.jpg
http://klub.chip.pl/asceta/koty/zuch/kotek9.jpg
Monika