Jak juz wielu z Was wie, 13-go kwietnia zaginal moj Kaziutek.
Jako jedyny z kociej gromadki, umial wbrew prawom fizyki, pokonywac wciaz ulepszane zabezpieczenie ogrodu, ale trzymal sie blisko domu.
Wyczerpalam juz wlasne mozliwosci poszukiwan, poza studiowaniem wszelkich ogloszen.
Wyglada na to , ze nie ma Go w dostepnej na "kocia piechote " okolicy i w najblizszych schroniskach, sa za to przeslanki, ze "zabral sie", albo zabral Go ktos samochodem. I to w nieznanym kierunku - moze na Slask /stal obok nas czesto samochod z gliwicka rejestracja/, moze jeszcze gdzie indziej...To byl Wielki Czwartek, Wielkanoc, podroze...
Rozmawialam z ludzmi - niczego sie nie dowiedzialam, choc spotkalam sie ze szczerym zainteresowaniem i zyczliwoscia, urwanych bylo wiele karteczek z moich ogloszen.
A w dniu zaginiecia, jak zawsze, Kazio mial obrozke z adresowka...
Wiem, Kazio moze byc juz w lepszym swiecie...
Ale moze tez byc gdzies, gdzie nie umiem i nie moge Go znalezc.
Tu moja wielka prosba czytajcie ogloszenia na tablicach u wetow i w prasie lokalnej, miejcie oczy na Kaziutka otwarte w schroniskach!
Jesli spotkacie sie gdziekolwiek z informacja o dwuletnim, kastrowanym, burym kocie z bardzo dlugim ogonem (!), prosze, dajcie mi znac!
Serdecznie dziekuje.