agata-air pisze:"Człowiek, który ratuje zwierzęta zaczyna szczerze ludzi nie zność... potem jak zauwazy choc najmniejsze uchybienie w zajmowaniu sie pupilami to sie złość i to jest zupełnie normalne. kiedy poświecasz swoje życie prywatne (i czesto nie tylko) na odratowywanie kotów które zostały tak okrutnie krzywdzone przez ludzi nie mozesz patrzec obojetnie np. na to ze 11 kotow zyje w jednym mieszkaniu i sa nie wykastrowane, lub 8 kotow ma byc uśpionych. Nie kieruje tu zazutow do autorki watku, chodzi mi tylko o to ze Elzbieta P i reszta osob krytykujacych- dosc ostro- jest bardzo wrazliwa na wszelkie zaniedbania.
Agata , dzieki. O to właśnie chodzi !
Nie raz zaofiarowywałam sie z pomocą na tym forum. Nie zawsze - publicznie, czasem poprzez PW.
Zawsze bardzo chętnie pomogę, gdy widzę wyraźnie, że ktoś o coś walczy i mój udział może mu w tym pomóc.
Wszelkie kocie nieszczęścia bardzo mnie wzruszają i bardzo boli niefrasobliwość różnych ludzi, którzy do tych nieszczęść doprowadzają.
Gdyby wonrzyca była niepracującą uczennicą, czy studentką, zdaną na łaskę rodziny - napewno inaczej bym na sprawę patrzyła.
Dużo na tym forum jest bardzo młodych ludzi, zależnych od rodziców, których wzrusza los zwierząt, którzy starają się pomóc , jak umieją, ale często maja blokadę ze strony rodziny.
Ale wonrzyca jest dorosłą kobietą, samodzielną.
Jej matka kochała koty miłością ślepą. Nieporadnie sie nimi zajmowała, ale dała dach nad głową i miskę pożywienia. Nie porzuciła tych kotów na wsi, gdy się przeprowadzała. Zabrała je ze sobą. Dbała o nie tak, jak umiała.
Teraz , gdy jej zabrakło - ojciec wonrzycy pozostał sam w mieszkaniu, w którym - nie oszukujmy się - poprostu śmierdzi.
Połowa kotów znaczy terytorium, a druga połowa - najprawdopodobniej "śpiewa" w rui dniami i nocami.
I ojciec sobie z tym nie radzi. Postanowił się kotów pozbyć. Najprościej - jak potrafi - uśpić.
Kto wie, może próbował kontaktować się z jakimś weterynarzem. Ale nie wierzę w to, że znajdzie weterynarza, który to zrobi. Zgodnie z Ustawą o Ochronie Zwierząt - prawo zabrania usypiania zdrowych zwierząt.
Wonrzyca wzięła sprawę w swoje ręce. Postanowiła koty rozdać. Nie ma żadnych sentymentów w stosunku do faktu, że to były koty JEJ MATKI.
Nie bierze pod uwage tego, że mogłaby je przygarnąć. Koty wzbudzaja jej niechęć, bo ...... śmierdzą i niekontrolowanie się rozmnażają.
Jestem niemiła - to prawda. Ale czasem trzeba komuś "wylać na głowę wiadro zimnej wody", aby na oczy przejrzał.
Wonrzyca - wykastruj i wysterylizuj te koty. Zostaw cztery u ojca, cztery - u siebie i na spokojnie szukaj im domów.
Domowe, łagodne, nauczone czystości, odrobaczone, szczepione, wykastrowane, posiadające książeczki zdrowia - koty - szybciej znajdują domy.