Jakaś kobieta przyjechała i wyrzuciła ok. 2 miesięcznego kotka w okolicy miejsca, gdzie jest pod namiotem moja znajoma (okolice Wrocławia). Powód wyrzucenia - cytuję słowa "właścicielki":"ma koci katar, przecież go leczyć nie będę"...bez komentarza...
Kocię jeszcze czuje się w miarę dobrze, moja znajoma wraca dziś do domu, będzie przejeżdżać przez Wrocław, nie może kota zabrać ze sobą, bo również ma w domu małe kocięta i boi się zarażenia. Ja mam "kotożernego" psa w domu. Nikt z naszych znajomych nie może go przyjąć. Schronisko tez raczej nie wchodzi w grę - uśpią od razu kota w tym stanie...
Czy ktoś może zaoferować dom tymczasowy albo ma jakis pomysł co z nim zrobić?
