Noc spokojna, ale wieczorem znów były wymioty. Amelka jest cały czas nawadniana i podawane są leki. Lekarka stawia na p., ale pewności nie ma, bo nie mają testów na to.

Ale mała jest w miarę OK, nawet zaciekawiona otoczeniem. Nie jest już oseskiem, więc nawet, jeżeli to jest to świństwo, ma szansę z tego wyjść.
Wiem, że los nie jest sprawiedliwy, ale może tym razem się ulituje i nie pozwoli jej odejść.
Martwię się też o inne koty, które miały z nią kontakt, lub miały kontakt z ludźmi, którzy jej dotykali. Martwię się o schronisko w Łodzi, bo przecież mała tam przez kilka dni była.