» Pon lip 17, 2006 15:28
Już po wizycie. Mirek zaszczepiony Quadricatem (też wścieklizna). Ale krzyczał. Dongi została obmacana i teraz to chyba naprawdę będzie już. W cycusiach już jest mleczko (coś tam kapało po naciśnięciu). Lekarka zmierzyła temperaturę, bo przed porodem ma spadać o około stopień no i kicia ma niecałe 37.5 stopnia (czyli za mało jak na normalną). Właściwie to powinna dziś urodzić, ale znając Dongi to ja już niczego nie jestem pewna. Dowiedziałam się, że kotu można podać oksytocynę dopiero jak już szyjka macicy jest otwarta czyli właściwie jak już pierwszy kociak jest w drodze na świat. Jeśli ciąża jest przenoszona to spada ruchliwość kociaków (to powinniśmy zauważyć) i wtedy trzeba szybko robić cesarkę. Na szczęście kociaki ruszają się bardzo czyli to nam jeszcze nie grozi. Kicia po powrocie do domu zrobiła taniec popisowy z mruczeniem, mizianiem się, miaukaniem i wskakiwaniem na kolana. Jejku ona chyba myślała, że gdzieś ją chcemy oddać. Biedactwo. Była taka szczęśliwa jak już wyszła w domu z transportera. Teraz leży na parapecie i myje łapki. Lekarki były niemal zachwycone (oczywiście najpierw Mirkiem, bo to przytulak i niesamowicie kontaktowy kociak) kolorami kici. To się chyba nie zdarza często aby w jednym kocie było umaszczenie syjamowate i do tego kolorowe jak u maści szylkretowej. Ona nawet wąsy ma kolorowe (kilka zupełnie białych a reszta czekoladowo biała).
No to znowu zaczynam dyżur.