Ja kiedyś byłam świadkiem porodu. Kotka, nie całkiem jeszcze oswojona, zaczęła coś kombinować, szukać... To zrobiłam jej miejsce w szafie- nie, w łazience-nie, zostawiałam ją w różnych miejscach a ona wciąż za mną chodziła. Nawet jak już wystawała jej z tyłu taka fioletowa "śliwka" i zostawiała plamy na podłodze... Dopiero wpadłam na to, żeby z nią posiedzieć. Poszłyśmy do pudełka (porodówka

) i dopiero wtedy się uspokoiła! Kto by pomyślał- właściwie obca kicia...
To było ciężkie przeżycie. Bardzo ją bolało. Rodziła w pozycji przykucniętej, strasznie miaucząc. I miała takie wielkie oczy pełne bólu. O rany. Ale dałyśmy radę

Mimo wszystko- wspominam to z czułością.
Trzymam kciuki za Dongi. Dacie sobie radę
