Juz mi nawet niezrecznie pisac, nie mam tej "lekkosci klawiatury"

zeby brzmialo to i zabawnie, i sympatycznie, i chwytalo za serca.
Sytuacja jest bardzo ciezka, tak tego kota jak i nasza, niewiele mozemy dla niego same zrobic a z ogloszen, aukcji, postow- nit sie dotad nie odezwal.
Az sie balam pisac o schronisku ale...no wiadomo, taki pomysl tez sie pojawia. Kot nie zostalby wowczas uspiony, zylby. Tylko czy to byloby dobre dla niego czy dla nas, ze mialybysmy mniejsze wyrzuty sumienia?
Chcialybysmy sie chociaz wywiedziec jak z takimi miejscami jest...mam zle skojarzenia z niby-panstwowymi schroniskami, klatki itede, czy 12-latka nie uspiono by tam z byle powodu? Czy nie umieralby z rozpaczy w imie mojego "czystszego sumienia", bo nie dalam go uspic ale nic dac mu nie moglam?
A jakies bardziej prywatne azyle? Gdzie zwierzaki luzem biegaja, czasem jest jakies podworko, kawalek ogrodka? Wiem ze takie miesca maja problemy finansowe glownie, ze ciezko im sie utrzymac, ze dodatkowe futro to wielkie obciazenie.
Ale moze jakby go "wirtualnie zaadoptowac", o wyprawce, szczepieniach itp. nie wspominajac? I jednoczesnie wciaz szukac domu?
Wiem ze duzo osob ma doswiadczenie w takich sprawach, bardzo liczymy na jakas rade i zrozumienie.