Inez nie chciała się wycofywać ani okazywać zdumienia. Wobec kogoś takiego jak Gabriel należało zachowywać się normalnie w każdej sytuacji z wyjątkiem spraw dotyczących wielkiej muzyki. To nie ona miała podsycać ogień jego despotycznej twórczości, to nie ona śmiała się z niego, kiedy weszła bez pukania do jedynej w tym domu łazienki - drzwi były uchylone, nie naruszyła żadnego tabu - i zobaczyła go przed lustrem, napuszonego jak paw, który rozpoznaje swoje odbicie. Po czym rozlega się śmiech Gabriela, wymuszony śmiech, podczas gdy on szybko się czesał (...)
Książka tak naprawdę trudna, wymagająca skupienia, intrygująca... (TyMa...)