Pojechalismy generalnie za wczesnie, bo dostalismy informacje, ze przy "kocim" smietniku.... stanela sobie straz miejska i stoi. I nie wiadomo czego chce. Po ostatnich dosiadczeniach niewiele myslac spakowalismy sie i dawaj!
Zajechalismy w pelnym sloncu. Kotow ni widu ni slychu. SM stoi. Hmm.
Nic to, zajechalismy z drugiej strony bloku i czekamy. TZ dlubie w aucie costam, a ja robie rundy i sprawdzam: czy SM se poszla, czy koty som.
Po dwoch godzinach pojawily sie srebrna kotka (podejrzanie stracila na kraglosci) i buro-biala, ciagle okraglutka. Ale wciaz duzo ludzi sie kreci. Wrocilam zatem za blok.
A koty za mnom
Niewiele myslac, w bialy dzien, na srodku parkingu postawilam klatke. Buro biala wlazla, trach, zlapana

Przelozylim w transporter i nastawilam jeszcze raz. Chwila moment, ktos przechodzil, poszedl... trach - srebrna w srodku

Przekladamy, a tu srebrna kotka blysnela mi prosto w oczy jajami jak orzechy

Mamy kocurka
Zaczelo zmierzchac, wiec przenieslismy sie pod smietnik. Nastawilam. Pojawily sie nurki smietnikowe. Przeprosili, poszli. Za chwile przyszla druga tura nurkow, przeprosili, poszli. Pojawili sie ludzie z psami. Pytali "kotka pani lapie?" "No probuje" "a to przepraszam" i boczkiem, boczkiem. I tak dobre pol godziny.
W koncu patrze, a pan z bokserem lapie psa za obroze i stoi nieruchomo dajac mi jakies dziwne znaki. Wariat?
Nene

Pan widzial, ze czarne w ciazy wlazilo w klatke. Poczekal az zapadka trzasnie, zaslonie klatke kocem i dopiero przeszedl.
Podziekowalam
Zatem mamy dwie kotki i kocurka
A najsmieszniejsze jest to, ze ludzie z balkonu pokazywali mi palcami, gdzie koty poszly i z ktorej strony je zachodzic, zeby sie nie rozbiegly
TZ pomachal im z okna samochodu na dowidzenia. Obiecalismy je niedlugo odwiezc spowrotem
