No więc tak. Aż mi ciężko to pisać wszystko - te kotki są w opłakanym stanie.
Fizycznie najprawdopodobniej mają się nieźle, wet zajrzał im do uszu, dał antybiotyk, nakarmił strzykawką. Tyle, że wszystkie trzy najprawdopodobniej będą ślepe, dwa całkiem, a trzeci widzi na jedno oczko...
Ale po kolei:
Pojechałam do pani Ewy. W mieszkaniu w dużym kartonie leżały trzy kociątka - takie małe, takie słabe... Wet określił ich wiek na nie więcej niż półtora miesiąca - nie jedzą jeszcze same. Kociąt było pięć, tylko piąte, jak już wiemy, zmarło. Czwarty kotek - najsilniejszy i najbardziej zdrowy czmychnął i nie dał się złapać - mimo tego, że jeszcze raz zeszłyśmy do piwnicy po kotku ani widu ani słychu.
Pani Ewa będzie go szukać do skutku, prawdopodobnie maluszek jest w jednej komórce, do której uprzejmy inaczej pan rzadko udostępnia klucze.
Pojechałyśmy do Boliłapki. Pan weterynarz (zapomniałam nazwiska, ale to jest TEN_pan_weterynarz) obejrzał kociątka, psiknął do uszu, odpchlił, zaaplikował antybiotyk w zastrzyku i nakarmił przy naszej pomocy strzykawką maleństwa do wypęku. Karmił tym czymś na C - Whiskas C.... Ale to było na pewno TO, ja po prostu z tych emocji nie zapamiętałam nazw!
Kotki mają tak zaropiałe oczka... Przybrązowiałe noski od kataru... Prawdopodobnie z sześciu oczek trojga kotków uratuje się jedno - jeszcze nie zaatakowane... Pozostałe oczy przedstawiają sobą straszny widok - po odsłonięciu powieki, usunięciu ropy widać czerwone mięso...
W każdym razie walczymy o kotki, lekarz podał antybiotyk i na razie i tak nie będzie usuwał gałek ocznych. Czekamy z panią Ewą na cud.
Ja też, jako, że zajmuję się trochę bioenergoterapią, też zrobiłam im Reiki i też czekam na cud połączonych medycyny i energii...
Kotki zostają na razie w lecznicy - wymagają stałej opieki, podawania zastrzyków przemywania oczu, karmienia strzykawką.
SZUKAMY DLA NICH DOMÓW - CHOĆBY TYMCZASOWYCH
DLA NICH I DLA INNYCH KOCICH SIEROT, KTÓRE PRZEBYWAJĄ TERAZ W LECZNICY BOLIŁAPKA.
No sami popatrzcie:
To są kociątka piwniczne, od pani Ewy:
Wojownicza Księżniczka Xena, która pokazuje, że ma pazurki i wie, do czego one służą. Je też najwięcej i wydaje się być najsilniejsza z miotu:
http://www.voila.pl/euug8/index.php?13
http://www.voila.pl/euug8/index.php?12
http://www.voila.pl/euug8/index.php?11
Xena ma jedno oczko widzące, mocno zaczerwienione, a drugie w zasadzie na wierzchu, co wyraźnie widać na zdjęciu...
Jasiu Wędrowniczek, który by sobie ciągle gdzieś chodził
http://www.voila.pl/euug8/index.php?8
http://www.voila.pl/euug8/index.php?7
Jasiu ma obydwa oczka w takim samym kiepskim stanie - zaropiałe, opuchnięte. Ale nie na wierzchu. I o dziwo, reaguje tak, jakby widział - bo idzie w kierunku przedmiotów, nie obija i nie potyka się o nie.
Maluszek. Maluszek wygląda najgorzej. Oprócz oczu i nosa ma zaatakowany pyszczek, przerzedzoną sierść i ranę na wardze. Jest osowiały, najmniejszy i najsłabszy z calej trójki, prawdopodobnie pyszczek boli go na tyle, że nie jadł po protu.
http://www.voila.pl/euug8/index.php?10
http://www.voila.pl/euug8/index.php?9
I są też koty, które przebywają w lecznicy i które też czekają na domy. Zebyście widzieli, jak patrzyły na nas z tych klatek. Żebyście słyszeli ten żałosny miauk "zabierz mnie do domu..."
Maluszek z bazarku (w trakcie leczenia z kociego kataru, oczka są zaropiałe)
http://www.voila.pl/euug8/index.php?6 Ma może z 2 miesiące, może 3
Druga kiciulka, też maleńka, oczka miała zdrowe, ale tak strasznie osowiała...
http://www.voila.pl/euug8/index.php?4
http://www.voila.pl/euug8/index.php?3
Nawet z tego wszystkiego nie spytałam, jakiej płci są te oba maluszki.
Dorosły kocur, wykastrowany, domowy, którego po prostu ktoś wyrzucił na ulicę z domu. On miauczał najgłośniej, ocierał się o kraty, płakał kiedy wychodziliśmy.
http://www.voila.pl/euug8/index.php?5
Po kocura podobno ma się zgłosić pani, która go przyniosła, ale nie jest to jego właścicielka, tylko osoba, która go znalazla. Ale wrzucam mimo wszytko
Dzikus czarnulek - zdrowy, syczący, przestraszony ale i o pięknym, odważnym spojrzeniu. Będzie szukał domu wychodzącego, z ogrodem
http://www.voila.pl/euug8/index.php?2
http://www.voila.pl/euug8/index.php?1
Tyle tego, kociego nieszczęścia...
Kochani, pomóżmy im. Popytajcie, wyślijcie wici. Ja jutro rano napiszę maila do współpracowników, do znajomych, tym kotom potrzeba dużo miłości, ciepłego domu, kochających rąk i serc.
Dość późno piszę, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie, siedziałyśmy tam z Panią Ewą w lecznicy do zamknięcia - do 20tej, energetyzowałam kotki.
Jutro nie mam jak do nich zajrzeć, może ktoś z Was mógłby tam pojechać, poprzytulać je, wziąć na ręce. One są takie malutkie...
Ja na pewno zajrzę do nich w czwartek po pracy, a jutro od razu po otwarciu zadzwonię i spytam jak się czują i dam znać.
A jeszcze na dodatek wszystkiego jak wracałysmy z panią Ewą przez most Śląsko-Dąbrowski, to na moście coś leżało. Pewnie nie kot, gdzie na moście. Wracam tym mostem, przyglądam się - jednak kot. Nie było jak zawrócić, zjechałam z mostu, zawróciłam, wjechałam jeszcze raz - kotek, jak nic. Mały tygrysek na środku mostu, na torach, z przetrąconym karkiem przez tramwaj...
Aż sobie piwo z tego wszystkiego otworzyłam.
Kochani pamiętajcie: domki dla kotów. Potrzebujemy domków dla tych kotów.