Oby, bo już tydzień dzisiaj jej stuknął od przyjazdu do nas. W brzuchu się rusza a ona nic. Wczoraj było smarowanie uszu. Krzysiek zaprosił ją na mizianki a potem podstępnie przykrył koszulką a ja się zabrałam do działania. Udało się i obyło bez wrzasków. Mały czarny gnojek został przechrzczony na Mirka, bo Mori jakoś nam trudno zapamiętać. Piszę o nim gnojek, bo jest nieznośny

. Niczego sie nie boi i zaczepia wszystko co się rusza. Od wczoraj integruje się z moim Zenkiem, bo chcemy dać kocicy odsapnąć. Może jak się nie będzie złościć na kicia to wreszcie się zdecyduje urodzić. Mój Zenek zachowuje się tak jak się spodziewałam, choć myślałam, że będzie ostrzej. Warczy, syczy, wali łapami ale nie w kociaka. Do tej pory nie zrobił mu krzywdy a uwierzcie, że kociak zasłużył na lanie od niego. Właściwie Zenek wolałby się do niego nie zbliżać ale to niemożliwe, bo mała czarna torpeda co jakiś czas na niego wpada. Raz za piłką wleciał Zenkowi prosto pod brzuch i jak tu się nie wkurzać. W nocy kicio spał w łazience a teraz mam obu na oku. Mały jest niezniszczalny i absolutnie bezstresowy. Na wejściu nasiurał do zenkowej kuwety. Na weekend prawdopodobnie zostanie wypożyczony mojej siostrze, bo trochę nie wyrabiamy z pilnowaniem tylu nietolerujacych się futer i to w dwóch różnych mieszkaniach. Oby tylko kicia wreszcie się zabrała do roboty.