U nas Suzi.
Boje sie samochodow.
Ludzi tez sie boje.
Nie wiem co sie stalo. Pojechalismy na spacer, cala rodzina jak zawsze. Cieszylam sie. Tyle juz lat z nimi byam, kocham ich bardzo.
Jechalismy, goraco. Pan otworzyl dzrzwi, dziwnie, bo to ulica. Kazal wyjsc, wyszlam. Kazal zostac, zostalam.
Mysalam ze zaraz wroca, naprawde, pewnie czegos zapomnieli, nie chcieli zebym sie zgrzala w samochodzie.
Ale nie wracali. Samochody pedzily jeden za drugim, zaden nie byl moj. Dni i noce mijaly, ja czekalam. Bylam glodna. Samochod przejechal szczura. Zjadlam go choc pewnie nei wolno. Tak bardzo chcialo mi sie pic, nie moglam ulezec w tym upale. Minal dzien, dwa tydzien... caly czas czekalam, wszyscy na mnie krzyczeli nikt nie chcial pomoc.
Ale czekalam.
Bylo za goraco by lezec na rozgrzanym asfalcie chodzilam w ta i spowrotem.
Zatrzymalo sie auto wysiadla ona.
Zawolala mnie, ucieklam.
Wsiadla do samochodu, wrociam , Pan kazal, czekaj na miejsce. Podjechali powoli, otworzyla okno. Wyrzucila jedzenie. Zjadlam. Wyrzucila jeszcze. Wyszla z auta, uklekla. Powoli podeszlam do niej, na doni miala mieso. Zjadlam. Raz drugi delikatnie. Za ktoryms poczulam, jak zaklada mi obroze na szyje. Szarpnelam sie w poplochu. Spokoj, powiedziala, Pan tez mowi, spokoj. Otworzyla auto, wsiadla trzymajac mnie za kark. Balam sie. On z drugiej strony podniosl mnie od t tylu, wyrywalam sie, nie wiedzialam co chca ze mna zrobic.
Nie gryzlam.
Nie gryze ludzi.
Jestem tu teraz, panicznie boje sie kotow.
Nie wiem czemu Pan mnie nie kochal.
Jestem ciagla glodna.
Mam nowe imie.
Suzi.
Sunia ma jakies 8- 10 lat, jest skrajnie wychudzona i wycienczona. Zaglodzona. Ucieka przed kotami.
To "owczarek niemiecki".
Na obwodnicy jezdza masy samochodow.
Ten pies umieral tam po cichu i zwyczajnie.
Ja tak samo jak inni nie mam na niego warunkow, pieniedzy, czasu.
Dlaczego, dlaczego nikt sie kolo Niej nie zatrzymal?