Sprawy sie maja nastepujaco:
Kotkom ugotowalam potrawke z kurczaka, ryzu i siemienia lnianego wg przepisu Cioci Gen. Z drobna modyfikacja, bo przepis mowil o mielonym indyczym, a ja z braku tegoz nabylam piers kurczaka. Wspominano tez marchewke ktorej zbraklo.
Ale kto by sie tym przejmowal
W kazdym razie pierwsza porcyjka zostala wciagnieta w calosci, niestety nie wiemy dokladnie przez kogo bo koty wyznaja zasade : "no co ty, przy ludziach? a fe, wstydz sie"! I przy mnie tylko lypia znaczaco.
Mamy obawy ze najmniejsza kicia moze nie jesc (to ta z zidkimi, zidkimi oczami), zostala nakarmiona Connvalescence przez strzykawke. Zizi bardzo dziekuje Cioci Hanie

za jedzonko.
Z pomoca, a wlasciwie w artystycznym wykonaniu Cioci Maryli kociakom zostaly przemyte oczka, oczywiscie dwukrotnie zakroplone antybiotykiem (w odstepie kwadransa), w miedzyczasie mumijkom owinietym w szmatke umyto uszy i obcieto pazurki. I przez te 15 min byly socjalizowane, zupelnie inaczej po tym jednak reaguja. Zaczynam byc dobrej mysli.
Ciocia Maryla przyniosla nam tez cztery miseczki - jak kociaki wyjda kiedys z klatki , to w sam raz kazdy bedzie mial wlasna.
Opocz tego dostalismy paczuszke "Millky Flake-Ums" czyli jakies platki w wapnem, witaminami i tauryna. Dziekujemy
Jutro jedziemy do weta na kontrole i nastepne zastrzyki.
Mam dwa imiona - jedyny chlopczyk, jako ze w kolko wisi w ragu klatki czepiajac sie pretow bedzie Wisiolkiem.
A najmneijsza dziewczynka to Zizi.