Właśnie przyjechała Snowyczka
Królewną Śnieżką to ona nie jest, albo i jest ale z innej bajki. Wygląda jak półtora nieszczęścia. Zesiusiała się po drodze, umoczyła w tym całe futerko, wysmarowała się czym się dało, pachniała jak niespodzianka
Ale co to dla nas. Już jesteśmy po wielkim myciu, o dziwo Snowyczka wody się nie bała i spokojnie, bez ŻADNYCH zadrapań sama dokładnie umyłam jej łapki, brzuszek, ogonek. Nie jest ani troszkę agresywna, czy dzika. Boi się troszkę, jest taka niespokojna, zdezorientowana. Ale co się dziwić, to kolejna zmiana miejsca w ciągu kilku dni, nie wie co się w okół niej dzieje.
Teraz siedzi cichutko w łazience, ma wodę, jedzonko, kuwetkę. Za jakiś czas znowu do niej pójdę. Chcę jej dać teraz troszkę spokoju.
W przedpokoju jak przyszłam, jeszcze w transporteku obwąchała ją Bunia. Zero prychania
I jeszcze jedno. Według moich testów ona jednak nie słyszy. Sprawdzę jeszcze jak się uspokoi i będzie spała.
I z góry już mówię, bo wiem, z doświadczenia własnego, że to, że kot nie słyszy w niczym mu nie przeszkadza. Jedyne co, to nie przyjdzie na wołanie... Ale przecież nie jeden słyszący kot nie przychodzi, bo nie uważa, że tym momencie to akurat konieczne. On odbiera informację, ale wykona ją jak uzna za stosowne, prawda?
