Franuś mnie zaskakuje.
Pamiętam tego kota z początku wątku, potem jak przywiozłam Cyryla. Potem jeszcze odwiedziny w maju, no i wczoraj.
U nas w domu Franek miał na poczatku ksywkę `kot z psiej miski`. Zdjęcie Frania w pełnej wody, dużej psiej misce robiło powalające wrażenie i świadczyło dobitnie w jakim psychicznym stanie był ten kot.
Jak dowiozłam do Eli Cyryla, Franek był strasznie złym kotem. Na nowych ludzi w swoim otoczeniu w ogóle nie reagował. Ale już w maju, gdy wpadłam z wizytą zachowywał się zupełnie inaczej. A wczoraj - to aż miałam łzy w oczach, gdy siedząc sobie [z petem

] na balkonie Franuś otarł się o moje nogi i spojrzał na mnie: `no pogłaszcz, pogłaszcz, przecież cie nie zjem`.
Gdy do niego mówiłam - patrzył na mnie, gdy głaskałam - nadstawiał główkę i ocierał się.
Dlatego też ogromnie wierzę w Twoją cierpliwość Elu, jeśli chodzi o nową domowniczkę. Mocno trzymam kciuki, żeby się otrząsnęła.
Ja już sobie odmoczyłam rany szarpane na dłoni - spuchły mi w podróży. Oczyszczone posmarowałam ozonem - już nie boli.
