Przepraszam, że się nie odzywam, ale mam problemy z dostępem do Internetu.
Widzę, że moja decyzja wywołała burzę. Dziewczyny, nie będę się ustosunkowywać do Waszych wypowiedzi, bo nie wiecie, kim jestem i jaką mam sytuację życiową.
Dla mnie najistotniejsze jest to, że kocham Malwinkę i robię wszystko, co w mojej mocy żeby wyzdrowiała, mam też świadomość, że istnieje szansa, że będę musiała skrócić jej cierpienie. To koszmar, jesteśmy z tym sami, takie decyzje są nie do opisania (wiem, bo musiałam kiedyś zadecydować o uśpieniu mego psa).
Może w takim razie opowiem, co u nas słychać:
Więc tak – masz racje Słonko nie mam zdjęcia rtg, zostało u weterynarza, idziemy na kontrole w sobotę i już na spokojnie wszystkiego się dowiem.
Na razie mała leży w torbie. Mocz i koopkę oddaje pod siebie, ale wg mnie to wynika z tego, że nie może dojść do kuwety. Widzimy, że jak jej się „chce” to zaczyna być niespokojna i wyłazi z torby – jakby chciała skorzystać z kuwety. Bardzo ładnie je i co ważne – dużo pije. Tylnie łapki ma cały czas bezwładne, ale porusza nasadą ogonka. Ciężko mi jej „wytłumaczyć” żeby się nie ruszała a nie zamykamy jej na cztery spusty, bo jest ogromnie gorąco.
Na widok strzykawki wszystkie włosy stają jej dęba – mnie z reszta też
Raz mam ogromną nadzieje a zaraz tracę wiarę, na razie istotne jest, że nie cierpi w tym sensie, że jej nic nie boli.
Słonko – jesteś fantastyczną osobą, dziękuję Ci za każdą pomoc. I tą, której mi udzieliłaś, i tą którą mi ofiarowałaś. Na pewno dorzucę się do Miodkowego funduszu bo warto.
Blue, proszę powiedz mi, czy Twój kotek długo dochodził do siebie?
Proszę, napiszcie mi jak Wasze zwierzaki wychodziły z podobnych urazów – jak długo to trwało, w jakim są teraz stanie?