......Byłam u nich, rozmawiałam. To nie było wyrzucenie kota pod byle pretekstem. Oni się starali naprawdę. Robili wszystko, żeby mała nabrała do nich zaufania, ale sytuacja ich przerosła.
Malinka to wyjątkowo trudny kot. Nie tylko jest półdzika, ale i nieufna i lękliwa z charakteru. Nie lubi towarzystwa innych, nawet kotów.
Znam ten typ kota - moja Nińa taka jest. Udało się mi ją wprawdzie oswoić na tyle, że przychodzi do mnie na mizianki, ale zajęło mi to z 7 mcy. Do reszty ludzi i kotów, Nińa nie podchodzi.
Po 2 miesiącach u tych ludzi, mała nie zrobiła żadnych postępów, nadal syczała i robiła pod siebie przy próbach jakiegokolwiek zbliżenia się (choćby po to, by wziąć do weta za szczepienia). Oni czuli się bezsilni i bardzo martwili się , że kota się u nich po prostu męczy. Było im bardzo przykro, gdy ją odawali. Na pewno jej nie dręczyli. Oprócz Malinki mają wspaniałego, wypasionego, wypieszczonego kocura.
Moim zdaniem Malinka potrzebuje kogoś z większym doświadczeniem. Nie jest to kot rodzinny, ani kot, który szybko się oswoi. Tu trzeba duuuużo czasu i cierpliwości.
To jest także lekcja dla mnie, żeby ostrożniej wydawać niezsocjalizowane koty, bo z nimi to zawsze loteria. Pralinka też taka lękliwa, a w rodzinie z psami odnalazła się świetnie. Kola, dzikus zadomowił się u znajomej po 10 dniach. A Malinka...
Szukamy dla Malinki doświadczonego lub przynajmniej cierpliwego i zdeterminowanego opiekuna. Oby się taki znalazł.
