W dzień błąkał sie po podwórzu a na noc zabierali go do domu.
Czy karmili- tego nikt nie wie.
W ubiegłym roku umarł najpierw on potem ona, w odstepie 6 miesięcy. Browarek został na podwórzu...
Jak sie żywił, nie wiadomo...
3 dni temu zabrała go karmicielka, p. Halina, kótra od kilku miesiecy dokarmia tamtejsze koty a po usłyszeniu historii Browarka od lokatorów postanowiła zabrac kota i poszukac mu domu.
Browarek jest zakurzony, chudy, zaniedbany. Ale to kot-dusza.
Tęskni za człowiekiem i nawiązuje kontakt od razu: mruczy, wchodzi na ręce, wygina grzbiet do głasków...
Mieszka...w klatce-łapce

Potrzebny jest dla niego dom na cito.
Może byc z ogrodem bo kot jest przyzwyczajony od małego do wychodzenia. Ew. ktos cierpliwy, kto nauczy go siedzenia w domu.
oto fotki:


