Wawe pisze:Rene, ostateczna decyzja musi być Twoja decyzją. Ale powiem Ci jedno:
leczenie Leni kosztowało mnie sporo. I to zarówno finansowo, jak i czasowo oraz emocjonalnie. Ale drugi raz postapiłabym tak samo. Mała jakby wiedziała, że zawdzięcza nam zycie i codziennie (swoim przywiązaniem i miłością) oddaje to z nadwiązką...
Popieram w całej rozciągłości

z małymi Węgielkami na tymczasowym jeździłam do weta codziennie, przy też tymczasowym Snookerze nauczyłam się dawać sama kroplówki, mimo, że ręce mi się trzęsły bo maluszek miał 8 tygodni

a mnie się ciągle wenflon zatykał, przy Bilardzie (też - mam nadzieję - na tymczasowym) - jak pielęgnować rankę po usunięciu oczka...
A mój własny Klemens: zagłodzony, ze złamaną szczęką, ze świerzbem, grzybem i diabli wiedzą czym jeszcze

teraz wiem, że na dodatek chyba ma astmę

odchuchałam, odkarmiłam i nie oddam go nikomu, za to on... oddaje mi całego siebie, jest jedną wielką miłością
Dzięki wspaniałej naszej wetce nie zeżarły mnie finanse, ale emocjonalnie zostałam wypompowana. I też, tak jak Wawe - gdybym mogła cofnąć czas - zrobiłabym to jeszcze raz... aha, żeby nie było wątpliwości - wszystko to wydarzyło się w przeciągu ostatnich pięciu miesięcy, przy trzyletnim już kocie-rezydencie
Kasłanie może mieć różne przyczyny - jeśli to robale - a może tak być - to najmniejszy problem

odrobaczysz, robale wylezą i już. Z drugiej strony - nieleczona robaczyca może małego kota zabić niestety.
Życzę Ci odwagi do podjęcia słusznej decyzji
