przepraszam ze dopiero teraz ale dotarłam do domu przed chwila i jeszcze musialam zaliczyc telefon w sprawie kota
Genaralnie opisze sytuacje od poczatku, BARDzo dziekuje Ani za przyjazd w sprawie koteczka.
Pojechałam dzisiaj na szkolenie sluzbowe - wazne i pilne. W czasie przerwy kawowej poszłam się przejsc po osrodku. Na parkingu pod krzaczkiem siedział kotek i przeraźliwie miauczał. Podeszłam do niego - od zrobił koci grzbietek, mrugnął i szedl za mnną, potem przeszedl pod samochod i tam sie połozyl tez miauczac. Zauwazylam ze to kocurek po dosc duzych jajeczkach. Te miauczenie wydawalo mi sie charakterystyczne dla kotki w rujce ale moj kocur domowy tez tak miauczal jak dojrzal, hormony mu strzelily i nie bardzo wiedział co ma z tym zrobić - Kocurek poza tym podnosil kuperek i znaczyl teren wiec ewidentnie jest to kwestia hormonow.
Na szkoleniu nie mialam notesu, telefon sluzbowy sprawny ale bez ladorwki i 1 kreseczka naladowaną (poszlam późno spać, pakowałam się dzisiaj i nie zdazylam spakowac ladowarki

( druga komorka prywatna naladowana ale karta mi sie skonczyla. Jedyny sms jaki znalazlam to od Corse i dlatego do niej zadzwonilam aby napisala na forum z prosba o pomoc. Mialam nawet wziac taxi ale mialam i mam tylko 50 zl w porftelu, (ktore jutro wydam na oplate za kota) - rozwalazam juz nawet ze wezwe taxi i dam facetowi namiar na prace, wizytowke, dowod, itd itp.i powiem ze zaplace w przyszlym tygodniu

)))) Nie wiem czy by to przeszlo ale moze trafilabym na milosnika kotow. W kazdym razie bylam naprawde zdesperowana, bo szkoda mi bylo tej kici. Cale szkolenie mialam zepstute, rozbolala mnie glowa (bylo mi tak slabo ze myslalam ze padnę)
W czasie przerwy obiadowej obdzwonilam znajomych w sprawie samochodu bez skutku z telefonu hotelowego za ktory tez bede musiala zaplacic. Potem zadzwonila Ania - powiedziala ze mam sprawdzic czy kot jest i ze przyjedzie, w zwiazku z moimi perypetiami dotyczacymi telefonu ustalilysmy ze ona odzwoni.
Kota nie bylo, zeszlam na kolacje - w tamtej okolicy tez go nie bylo. Poszlam do pokoju zadzwonic - i uslyszalam miauczenie z dolu.
Wybieglam i znalazlam kota przed osrodkiem w okolicy grila. Stal i miauczal. Jak podeszlam dal sie glaskac, ocieral sie i szedl za mna. Nie wiedzialam co zrobic - chcialam zadzwonic z tego telefonu z jedna kreska naladowana 0 (tel. sluzbowy) o ANi ze mam kota. ALe zeby zadzwonic musialam z drugiej komorki sprawdzic jej numer telefonu i okazalo sie ze moja komorka ma czarny wyswietlacz i nie dziala. Nie dala sie wlaczyc ani wylaczyc, w koncu ja wylaczylam - chcialam wlaczyc raz jeszcze - BEZ SKUTKU. Zrobilo mi sie slabo - naprawde szaro przed oczami - bo wiedzialam ze mam kota przed soba ale nie mam ANi telefonu i nie moge go zdobyc. Poza tym jestem na sluzbowym spotkaniu i nie moge przeginac z innymi rzeczami. Druga komorka sluzbowa jak pisalam byla naladowana na poziomie 1 kreseczki i nie mialam ladowarki, poza tym to nowy telefon i nie pamietalam PINu - wiec jakby mi sie wylaczyl nie mialabym szansy na podlaczenie znowu. W tej sytuacji zdecydowalam sie porwac kota na rece i wniesc do pokoju do lazienki - wszyscy mnie widzieli na recepcji ale nie zdazyli chyba oponowac. kot na rekach byl grzeczny ale wystraszyl sie troche w windzie i lekko mnie zadrapal. Wsadzilam go do lazienki i sama przelozylam karte z zepsutego telefonu do sluzbowego - akurat ani udalo sie do mnie dodzwonic w tym momencie i na szczescie - bo jak sie okazalo przelozenie karty nie spowodowalo tego ze moglabym odzyskac do niej numer telefonu, ktory zapisal sie nie na karcie SIM a w uszkodzonym aparacie.
Powiedzialam Ani jaka jest sytuacja i ona powiedziala ze jedzie. Przez ten czas kot miauczal strasznie w lazience a ja malo nie dostalam zawalu - naprawde bylo mi tak slabo jak nigdy z tych wrazen. Ania potwierdzi ze wygladalam jak potwor jak mnie zobaczyla.
Chcialam kotka zawieść do lecznicy Pana Dr Macka na Imielin ale okazalo sie ze do 20 jest czynna. A juz byla 21. Zadzwonilam do multiwetu i ublagalam ich aby przetrzymali kota bezdomnego znalezionego dzisiaj jedna noc. oczywiscie za kase - jutro zaplace te 50 zl.
A teraz o samym kocurku.
To chlopak - tygrysek z bialym duzym krawatem, bialym brzuszkiem, bialymi stopkami przednimi, i prawie calymi tylnymi oraz białym znaczkiem na tygrysim nosku, sam nosek i poduszeczki ma w ciemnym kolorze.
Kotka dopadło sporo kleszczy. Kilka zostalo usunietych przez pania dr. zostal spryskany frontline. Jutro zabiore go i zawioze do lecznicy na Imielin, gdzie zostanie do momentu kastracji, ktora prawdopodobnie bedzie w przyszlym tygodniu.
Kotek zostanie wykastrowany, zaszczepiony, odrobaczony.
Jest bardzo miłym, przyjacielskim kocurkiem, bardzo delikatnym, w lecznicy w ogole nie oponowal i bez problemu pozwalam sie\ zbadac. Pani weterynarz wycenila go na mlody wiek - ok. rok.
to chyba wszystko - przepraszam za chaotyczna opowiesc ale naprawde ledwo zyje choc kamies spadl mi z serca
zapomnialam dodac ze przyjechalam do Warszawy z Ania dzisiaj - i jutro muszę wrocic do serocka na to szkolenie bo mnie Prezes ustrzeli.
Ale ciesze sie ze kotek bezpieczny.
Zdjęcia będą jak tylko kotek bedzie w lecznicy.
Teraz kocurek będzie szukał domu. Na razie choc tymczasowego.
Sprawa jest pilna bo ja absolutnie nie moge go wziac do domu. Mam 6 kotow doroslych, maluszka w kochni i psa, ktory nie toleruje juz wiecej kotow domu doroslych. Nie wspomne o moich kotach, ktore nie toleruja tez doroslych przybyszow raczej. I tak na marginesie jeszcze mam alergie na roztocza i posrednio na siersc tez - w kazdym razie niektore zwierzaczki mnie uczulaja.
DZIEKUJE ZA POMOC.
KOTEK SZUKA TYMCZASOWEGO DOMKU.
Ewentualnie czy mozecie polecic jakis hotelik dla kotow w Warszawie???