Zaczelo sie tak:
Moja siostra miala wrcac ze swoim chlopakiem z Niemiec samolotem do Warszawy. Gdy zajechali na lotnisko okazalo sie, ze samolot opozni sie o jakies 4 godziny. Niestety przez to nie mieli juz zadnego polaczenia Warszawa- Torun.
Moj Tz musial szybko po pracy specjalnie po nich jechac.
Na dworcu okazalo sie, ze nie wyjal z malego bagaznika kociego tranportera i sie troche wkurzyl bo nie bylo gdzie toreb upychac. Jakos sie udalo i pojechali.
Po drodze moj 'szwagier' odkryl pod siedzeniem z tylu puszke dla kotow- musiala wypasc TZta rodzicom z zakupow.
Za warszawa kolo lasu zrobili sobie przystanek.
Wtedy z krzakow wyszla wystarszona, chudziutka jak patyczek, brudna kicia... na kawalek bulki rzucila sie tak, ze prawie siostrze palec odgryzla...
No i przydala sie przypadkowa puszka i zawadzajacy transporter...
Malutka przyjechala do Torunia.
Robaki szly jej gora i dolem, miala w sobie kilka kleszczy i oczywiscie pchly... oraz wielkie wystarszone oczka.
na kolanach mala mruczy jak traktor, ociera sie i tuli, ale postawiona na ziemii boi sie nog i ruchu ludzi... Sprawia wrazenie jakby ja ktos kiedys bil....
Kilka dni temu w fundacji pojawila sie dwojka przemilych ludzi

mala wpadla im w oko... postanowili dac jej szanse. Jej oraz Aiko- mlodej kici zwanej gdy byla z rodzenstwej Klopsikami

Podczas gdy inne koty czekaja ONA ma szanse teraz na dobry dom... mimo, ze jest skrzywdzona, ze jest niesmiala co wszsytkich tak odstarsza

Kociulka z lasu jest juz u nich w domu, ale oczywiscie ma strasznego stresika

Zrobila kupe i siku na lozko...
Trzymajcie kciuki aby byla grzeczna i nie zrazila do siebie swojego nowego Pana...
Spojrzcie w te piekne oczy:

