
Bardzo głodne i spragnione.
Jesteśmy już w domu. Maluszki nakarmione i wysuszone właśnie zasnęły a ja jestem chora ze złości. Na tym parkingu było sporo samochodów, sporo ludzi...nie wierzę, że nikt nie słyszał płaczu maluchów...
Staram się nie myśleć o osobie, która upchnęła je do ciasnego pudełka i zakleiła dokładnie taśmą....
Maluszki na pewno są z różnych miotów. Najstarszy tygrysek ma jakieś 3 miesiące, pozostałe dwa to najwyżej 8 tygodniowe okruszki: czarny prążkowany i rudo czarna szylkretka, chyba dziewczynka, nie sprawdzałam płci.
Teraz prośba o radę: Jutro wieczorem muszę wyjechać, wrócę w niedzielę. Nie mogę tego odwołać. Kocięta byłyby w klatce. Wytrzymają tak długo??
jak zabezpieczyć miseczkę z wodą, by jej nie wylały?
Nie ma żadnej szansy, by ktoś do nich przyszedł...
Zabrać je ze sobą? Tam gdzie jadę, to polowe warunki, chałupa nieogrzewana. Poza tym odludzie a ja tam zostanę bez samochodu...Nie wiem w jakiej są kondycji, czy ta podróż im nie zaszkodzi...
Nie wiem co lepsze
