Dzisiaj pod czujnym okiem p dr Ewy uczyłam się
wysioośkiwać Krokera (wzięłam sobie do serca słowa Annskr, że mam go wysiusiać sama i często

). No cóż.... Oględnie mówiąc nie szło mi najlepiej..... Nie spodziewałam się, że trzeba użyć aż
tak wielkiej siły fizycznej (i jak sobie z tym radzi dr Ewa, która objętości ma połowę tego co ja.... chyba zwykły cienias jestem

) Trochę leciało, wiem już jak. Dzisiaj wieczorem odbędzie sie
pierwsza próba samodzielna. Może chociaz parę kropelek poleci. Jutro rano spodziewam sie większego sukcesu bo sioo sie przez noc pewnie trochę zbierze.... A wieczorem jedziemy na kolejny etap "kontrolowanego sioosiania" u weta.... Ale są też
pozytywne wiadomości. Kroker już je przy mnie. Chyba po prostu wczoraj się bał. Dostał cztery porcje (ostatnie dwie z otrębami bo qpala brak). Wody pije bardzo dużo.
I dzisiaj przy zastrzyku postanowił zwiać ze stołu u weta. Gdyby TŻ go nie trzymał w "czułych objęciach" udało by mu się ponieważ nikt nie spodziewał się tego co zrobił- wstał na wszystkie nogi, fukał i gryzł. A potem klapnął jak normalny kot- z nogami ułożonymi z boku.
P Dr powiedziała, że to bardzo dobrze- znak, że lepiej sie czuje i "odżył". Wcześniej podobno nawet podczas zastrzyków nie był taki "aktywny". Żeby tylko zaczął sioosiać sam....
Jeszcze forumowe kciuki są potrzebne...
Do zobaczenia Yennefer- czekaj na mnie w bytowniku przy ognisku.
10.02.2013 mój świat się zawalił.
Kto Ci tam Krokerku brzuch miętosi? Komu ćwierkasz? Do kogo się przytulasz w nocy? W czyich ramionach czujesz się bezpieczny?
09.11.2015r. odszedł Kroker