musze to napisac, choc jest mi bardzo ciezko.
zawiodlam. nie ma Charlisia...
przedwczoraj, ok 21 moja babcia odprowadzala goscia do drzwi. nie uwazala i pod nogami wybiegl jej Charlis na dwor...
od tamtej pory nie wrocil. chodzilam tamtej nocy do 3 nad ranem, kicialam, wolalam, na drugi dzien z samego rana chodzilam po sasiadach, po garazach, piwnicach, wczoraj powiesilam od razu ogloszenia, nic.
Charlis biegal z Klakierem z mojej ulicy, kotem sasiadki. Klakier wrocil...
chodze i szukam, babcia tez, sasiedzi tez, nic.
blagam tysiac razy babcie, zeby uwazala, ze On jest sprytny i zawsze to jakos tylko jej uciekal...
wszystko we mnie krzyczy i placze. dlaczego tylko moim kotom cos sie dzieje jak wyjda? moja stara kotka wychodzi caly czas i nic Jej nie jest, Klakier chodzi caly czas i tez jest, Bura sasiadow tez...
ja nie wierze, ze Charlis wroci, znam ten scenariusz z Szini...
nie bede miala kota... nie dopoki mieszkam tutaj, bo narazam go na cierpienie...
odchodze z forum, bo serce mi placze, zostawie konto, bo gdzies tkli sie nadzieja, ze Charlis jeszcze nagle wroci... dlaczego byl taki ciekawy swiata, dlaczego nie mogl przyzwyczaic sie siedziec w domu
przepraszam, mialam dac Mu milosc i bezpieczenstwo, a nie dalam...
i tak dalej bedziemy Go szukac...
