Po nocce OK, żadnych strat, ale Moodka było słycha dłuuuugo.
Faktycznie dzisiaj Moodek dał się pogłaskać…

rano spał w szafie na świeżych ręcznikach! Więc skorzystałam z okazji i Go zaczęłam głaskać, a On odpowiedział mruczeniem i barankami…

oj jaka byłam szczęśliwa!!! Potem jak już wstał, nie chciał głaskania…

poszedł pojeść, popić i do kuwetki, trochę przez okno powyglądał. Na zakupach sprawiłam Moodiemu wołowinkę, Tajdzi mówiła, że bardzo lubi. I owszem, nawet przyszedł po nią do kuchni, czekał na następne kawałki i ładnie prosił… ale o głaskaniu lub przytulenie mogłam zapomnieć. Jak byłam w pracy też na chwilę wyszedł do kuchni do Radka po porcję wołowinki, a tak cały czas w ciągu dnia na posterunku… czyli pod sofką… tylko przed chwilą poczułam Jego wzrok, wyszedł, usiadł koło fotela, popatrzył, dlaczego zajmuje Jego pokój, przeszedł na około biurka, potem truchcikiem koło mnie i … do kuwetki, bidulek nie mógł wytrzymać, potem znowu się schował
Nie ma zdjęć Moodka, bo nie mam aparatu cyfrowego, ale dziś pożyczyłam… niestety na razie zdjęcie Moodiego „na posterunku” czyli pod łóżkiem.
Wieczorem wychodzi, koło 20, to postaram się o więcej fotek.
http://upload.miau.pl/1/62932.jpg